piątek, 27 maja 2016

Marie Rutkoski - Niezwyciężona. Zdrada.


Kerstel zdecydowała się poślubić syna imperatora, powodem nie jest jednak miłość, lecz Arin o prawdziwych powodach nie ma pojęcia. Przyjeżdża na huczne przyjęcie zaręczynowe, ale Kerstel nie daje po sobie niczego poznać. Robi się coraz bardziej tajemniczo i niebezpiecznie, nie można pozwolić sobie na żaden błąd...

Być może pamiętacie moją recenzję pierwszej części tej trylogii, gdzie troszkę ponarzekałam na pewien schemat, mianowicie, on biedny ona bogata, no i mogłabym tak narzekać dalej, ale tego nie zrobię. Bo "Zdrada" wydała mi się dużo bardziej oryginalna.
Fantastyka to gatunek, po który sięgam najrzadziej i może to dlatego książki z takim motywem zwykle mi się podobają, a ta trylogia jest naprawdę dobra!Ten świat, pełen pięknych sukni, intryg, tajemnic, naprawdę mi się spodobał. Muszę Wam powiedzieć, że im dalej czytałam, tym częściej myślałam sobie, że wyszłaby z tego świetna ekranizacja!

Chyba najbardziej w obu częściach podoba mi się klimat, który stworzyła autorka. Trochę fantastyczny, trochę jakby historyczny, ale idealny dla tej powieści. Piękna posiadłość, a w niej - mnóstwo tajemnic intryg, planów, ukrytych pośród pięknych sukni! Do tego bardzo subtelny wątek miłosny, bez ogromu scen romantycznych, jest on bardziej tłem, niż głównym wątkiem, co również oceniam na plus.
Kerstel i Arin są naprawdę świetnie wykreowanymi postaciami. Od poprzedniej części jakby bardziej dojrzeli, można dostrzec tu ich spryt w niektórych sytuacjach. Tajemniczość Arina pozostała z poprzedniej części, jak i zawziętość Kerstel, te cechy wzbogacają osobowości bohaterów i czynią z nich wyjątkowych. Choć momentami trochę mnie denerwowali, to jednak ich polubiłam. Z pewnością nie możemy się też nudzić, wszechobecne zagadki dostarczają nam emocji, przez co
książka jak najbardziej wciąga!
Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść.
"Zdrada" jak i z resztą "Pojedynek" w klimacie przypominają z pozoru bajki o księżniczkach - piękne apartamenty i cudowne suknie. Po części to się zgadza, ale jednak cała historia bajki nie przypomina. Myślę, że ta trylogia z pewnością spodoba się większości nastolatków!
Ciekawy, bardzo plastyczny i obrazowy język, sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Akcja, choć według mnie troszkę zbyt powolna, jest naprawdę interesująca. Mimo, że od poprzedniego tomu wszystko dzieje się trochę wolniej, to jednak na brak emocji, czy też nudę narzekać nie można.

"Zdrada" dorównuje "Pojedynkowi", a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest od niego lepsza. Wciąga i sprawia, że emocje w nas buzują. Muszę także, ja to ja, dodać, że okładki obu części są naprawdę przepiękne, jak i również ich wydanie w środku, cudowne oznaczenia rozdziałów i czarne kartki z przodu i z tyłu książki. Wydanie jest naprawdę świetne, jak i sama książka. I choć znalazłoby się kilka mankamentów, takich jak w niektórych momentach denerwujący bohaterowie, czy nieco zbyt wolna akcja, to książka jest naprawdę bardzo dobra. Polecam, a sama czekam na finał trylogii!

Książkę możecie kupić tutaj: Empik.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!

sobota, 14 maja 2016

Colleen Hoover - Ugly love


Tate na pewien czas przeprowadza się do brata, wcześniej niż brata spotyka jednak Milesa - nowego sąsiada. Szybko nawiązuje się między nimi coś więcej niż zwyczajna znajomość, Miles nie chce jednak miłości, zawierają pewien układ, seks bez zobowiązań, jednak Tate nie może Milesa pytać o przeszłość, ani nie liczyć na wspólną przeszłość. Czy to możliwe?

Już dawno przekonałam się, że Colleen Hoover nie zawodzi. Każda jej książka to cała gama emocji, a ja za każdym razem czuję się tak samo - jakby moje serce rozpadało się na kawałki. Czułam się tak przy kilku wcześniejszych książkach i czuję się tak teraz - po przeczytaniu "Ugly love", bo autorka mnie nie oszczędziła, wycisnęła łzy i sprawiła, że nigdy tej książki nie zapomnę. Na "Ugly love" czekałam z wielką niecierpliwością, a moje oczekiwania względem niej były dosyć spore, Hoover jednak te oczekiwania spełniła. Po skończeniu książki miałam ochotę przeczytać ją jeszcze raz. To zdecydowanie jedna z tych, o których najchętniej by się zapomniało, aby przeżyć z nią przygodę raz jeszcze. Za każdym razem, kiedy sięgam po książkę New Adult, boję się, że niczym nowym mnie nie zaskoczy, jeśli chodzi o książki Hoover, zawsze moje obawy były niepotrzebne, bo autorka za każdym razem serwuje inne zaskoczenia.
Kiedy życie daje ci cytryny, upewnij się, że wiesz, w czyje oczy wycisnąć z nich sok.
Początkowo, jakoś nie mogłam się całkowicie wkręcić w lekturę tej książki, czytałam po kilka rozdziałów, ale szło powoli, sama nie wiem czemu, bo początek nie jest zły. Był po prostu zwykły, niczym się nie wyróżniał, a ja już na początku miałam wielkie oczekiwania. Od połowy jednak, nie mogłam się oderwać i wtedy naprawdę zaczęłam zakochiwać się w tej książce. Lekkim i plastycznym stylu autorki, w bohaterach, w fabule - we wszystkim! Ta książka, jest jedną wielką górą emocji, każdy rozdział, każde zdanie, każde słowo, jest naładowane emocjami. Z głośno bijącym sercem śledziłam rozwój zdarzeń, tej książki się nie czyta -ją się przeżywa!
Miłość nie zwsze jest piękna, Tate. Czasami przez lata masz nadzieję, że okaże się czymś innym. Czymś lepszym. A potem, zanim się spostrzeżesz, wracasz do punktu wyjścia i zostajesz z niczym.
Bohaterowie, których wykreowała autorka byli niezwykle realni, a zarazem wyjątkowi. Miles to przystojny pilot, ukrywający swoją przeszłość, a Tate jest początkującą pielęgniarką, która żyje nadzieję, iż z Milesem połączy ją coś więcej. Tak nawiasem, powiem Wam, że chyba już zawsze każdy lecący samolot będzie mi się kojarzył z "Ugly love" i Milesem :)
Historia, którą stopniowo poznajemy niesie za sobą ból, a po przewróceniu ostatniej strony, tę książkę nadal się przeżywa. Podobało mi się rozdzielenie narracji  przez autorkę, Miles opowiada nam powoli swoją przeszłość, Tate z kolei opisuje to co teraz. Świetnie się to sprawdza i bardzo ciekawie czyta. Nie mogłabym przejść obojętnie obok ich losów.
To, czego trochę w tej książce się bałam, to nadmiar scen erotycznych. Nie przeszkadzają mi one w książkach, ale jednak co za dużo to niezdrowo, a skoro układ Tate i Milesa właśnie na seksie polegał, spodziewałam się, że może być ich sporo. Owszem, trochę ich było, ale nie odgrywają w tej historii głównej roli z czego bardzo się cieszę.
Tak właśnie się dzieje, gdy ktoś zaczyna ci się podobać. Na początku jest nikim, a potem nagle staje się wszystkim, czy tego chcesz, czy nie.
Trudno jest opisać słowami wspaniałość tej książki, myślę, że aby się o niej przekonać, trzeba po prostu "Ugly love" przeczytać! Uprzedzam, możliwy kac książkowy, jednak dla tej książki, chyba warto podjąć to ryzyko. Tak piękne i wyjątkowe książki nie zdarzają się często, "Ugly love" zdecydowanie jest jedną z bardziej niezwykłych książek jakie kiedykolwiek czytałam. Colleen Hoover jeszcze nigdy mnie nie zawiodła i liczę, że tak będzie z każdą jej książką, już nie mogę się doczekać, gdy kolejne jej dzieła pojawią się w Polsce, oby nastąpiło to jak najszybciej! Wam tymczasem bardzo gorąco polecam przeczytać "Ugly love", a właściwie, nie przeczytać - przeżyć.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuje Wydawnictwu Otwarte!

czwartek, 5 maja 2016

Veronica Roth - Zbuntowana


[spojlery z poprzedniego tomu możliwe w opisie]
Tris spośród pięciu frakcji wybrała Nieustraszoność, niestety wojna zmienia wszystko co do tej pory wydawało się w miarę uporządkowane. W Nieustraszoności jest coraz więcej zdrajców, a niezgodni muszą walczyć o przetrwanie w świecie, w którym nic nie jest pewne. Pojawiają się nowe, ryzykowne wybory, przed którymi bohaterowie muszą stanąć. Nic już nie jest jak dawniej.

"Zbuntowana" na swoją kolej czekała ponad rok i chociaż obiecywałam sobie sięgnąć po nią, dopiero kilka dni temu nareszcie mi się to udało. Szczerze mówiąc, mam dość mieszane uczucia, "Niezgodna" podobała mi się dużo bardziej. Nie mówię tu, że "Zbuntowana" była całkowicie zła, ale oczekiwałam czegoś więcej. Wywołała pewne emocje, czasem zaskoczyła i nawet wciągnęła. Niestety, na moją ocenę najbardziej wpłynęła Tris...

Zacznę może właśnie od bohaterów, dawno żadna bohaterka nie działała mi na nerwy tak bardzo jak Tris. W "Niezgodnej" nawet ją polubiłam, w drugim tomie miała jakąś tendencję do pakowania się w kłopoty na własne życzenie, denerwowało mnie również jej swego rodzaju niezdecydowanie, raz rozumiała zachowanie kogoś, a za kilka stron tego samego człowieka już zrozumieć nie potrafiłą. Nie potrafi też wyrzucić z siebie niektórych rzeczy i być całkowicie szczerą z Tobiasem. Przez większą część książki byłam poirytowana jej zachowaniem, dopiero pod koniec jakość bardziej przełamałam swoją niechęć do niej, nie wiem, może to dlatego, że przez całą książkę jakoś zdążyłam się już nieco przyzwyczaić. Nie zmienia to jednak faktu, że Tris zmieniła się od poprzedniej części, według mnie - na niekorzyść. Wydaje mi się, że gdyby nie jej denerwująca postawa, ta powieść mogłaby mi się spodobać dużo bardziej.

"Zbuntowana" miała jednak kilka plusów. Akcja tak jak w poprzednim tomie, od pierwszych stron pędzi i do końca nie zwalnia, to muszę przyznać. Nie mogłabym tu narzekać na nudę. Trochę zaskoczyło mnie również, że pisarka uśmierciła kilku bohaterów, którzy dość często w książce się pojawiali. Zwykle, jak mi się wydaje, autorzy są powściągliwi z zabijaniem postaci, Veronica Roth z kolei nie boi się się takich wyzwań. Mimo wszystko, podobało mi się, że nie ma tu miejsca na czułości i sentymenty.
Pojawiają się też Bezfrakcyjni a wręcz zaskakują, nie powiem tutaj czemu, bo byłby to spojler, ale w pewnym momencie byłam naprawdę zdziwiona. W "Zbuntowanej" dowiadujemy się też więcej o wszystkich frakcjach, ich cechy są tu zdecydowanie bardziej rozbudowane, co również uważam za plus. W "Niezgodnej" wszystko dzieje się raczej w okół frakcji Nieustraszonych, tutaj jest nieco inaczej.

Nie wiem dlaczego, ale o tej trylogii pisze mi się naprawdę ciężko, jakiś czas temu czytałam "Cztery" i choć próbowałam napisać recenzję, nie udało mi się. Podobnie jest ze "Zbuntowaną", to książka według mnie na dość średnim poziomie, ani zła, ani dobra. "Niezgodna" podobała mi się zdecydowanie bardziej. Jestem jednak bardzo ciekawa jak będzie z "Wierną", jak autorka zwieńczy tę trylogię, mam ogromną nadzieję, że będzie co najmniej dobra! Teraz muszę się też zapoznać z ekranizacją "Zbuntowanej", ciekawi mnie jak wypada na tle książki, jeśli ktoś oglądał, dajcie znać jak wrażenia ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka