Strony

sobota, 20 stycznia 2018

Joanna Szarańska - Cztery płatki śniegu


W jednym z bloków pewnego małego miasteczka trwają przygotowania do świąt. Każdy te święta chce przeżyć inaczej, przy okazji spotykając na drodze sporo zawirowań, które niespodziewanie pojawiają się na drodze każdego z nich tuż przed świętami. Na przykład Monika chciałaby być jak najlepszą matką, w czym przeszkadza jej teściowa, kwestionując wszystkie jej metody wychowawcze. Zuzanna i Kajtek coraz bardziej oddalają się, a Anna dostrzega, że coraz trudniej jej żyć ze skąpstwem swojego męża.

Kiedy na początku grudnia zastanawiałam się od jakiej powieści świątecznej rozpocząć sezon na tego typu książki, akurat trafiłam na post na instagramie gdzie ktoś pisał, iż "Cztery płatki śniegu" są powieścią, która świetnie wpasuje się w przedświąteczną gorączkę, gdyż właśnie opowiada o przygotowaniach do świąt. Dlatego dłużej się nie zastanawiałam i od razu sięgnęłam po - swoją drogą pierwszą jaką miałam okazję czytać książkę Joanny Szarańskiej. Od razu muszę powiedzieć, że ta autorka jest jednym z moich odkryć w minionym roku. Nie sądziłam, że "Cztery płatki śniegu" tak mnie wciągną i okażą się bardzo odprężającą lekturą. Po jej skończeniu miałam ogromną ochotę, by od razu sięgnąć po kolejną książkę autorki, którą akurat miałam na półce, ale ostatecznie postanowiłam odłożyć sobie ją na troszkę później. Powieść idealnie wprowadziła mnie w klimat świąt, każda z historii opowiedzianych przez autorkę jest wyjątkowa, nie brak tutaj momentów kiedy można się śmiać, ale były też wzruszenia.

W "Czterech płatkach śniegu" poznajemy losy mieszkańców pewnej kamienicy. Największe emocje (przynajmniej w moim przypadku) wzbudza wątek Anny i Waldemara. Mężczyzna jest wręcz obsesyjnie skąpy i nie pozwala swojej żonie nawet na najdrobniejsze przyjemności, a kiedy kobieta wyda więcej pieniędzy niż przewidział, reaguje zupełnie inaczej niż można by się spodziewać. Chociaż ich dialogi są naprawdę zabawne, to równocześnie budzą złość na straszne skąpstwo Waldemara. Bardzo ciekawą postacią jest również Pani Michalska, która można powiedzieć, że jest stróżem swoich sąsiadów. A i wątek Zuzanny i Kajetana jest momentami naprawdę zabawny.
Klimatem powieść Joanny Szarańskiej przypomina mi trochę "Pracownie dobrych myśli" Magdaleny Witkiewicz i choć sama nie lubię takich porównań, to myślę, że osobom, którym "Pracownia" przypadła do gustu, również "Cztery płatki śniegu" mogą się spodobać. Obie te książki są przyjemnymi, lekkimi lekturami na kilka wieczorów, które mimo wszystko nie są bezwartościowe.

Ostatnio czytałam głównie książki świąteczne, gdzie autorzy stawiają zwykle na historie wielowątkowe i zauważyłam, że bohaterowie przeważnie albo mieszkają w jednym bloku, albo w jednym hotelu, pensjonacie itp. Nie umniejsza to żadnej z tych wszystkich książek klimatu, bo każda z nich tak naprawdę bardzo mi się podobała, ale trochę mało to oryginalne. 
Powieść Joanny Szarańskiej naprawdę bardzo przypadła mi do gustu i doskonale wprowadziła w klimat świąt. Nie brak tutaj emocji, dowcipny styl autorki wypadł bardzo dobrze, a i wzruszeń nie zabrakło. Podoba mi się również, że autorka stworzyła charakterystyczne postacie, które zapadają w pamięć i nie są bezbarwne. Jednocześnie są to jednak ludzie tacy jak my - mający zarówno zalety jak i wady. Już nie mogę się doczekać kiedy przeczytam kolejne powieści tej autorki, mam nadzieję, że okażą się równie interesujące!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!

sobota, 13 stycznia 2018

Krystyna Mirek - Światło w Cichą Noc


Magda wraz z braćmi od lat nie obchodziła świąt Bożego Narodzenia, zawsze wtedy wyjeżdżali na wakacje, zdala od nieprzyjemnych wspomnień. Tym razem jednak ma być inaczej, Wigilia ma być wyjątkowa, taka z prawdziwego zdarzenia. Z kolei do sąsiedniego domu babci Kaliny przybywa wnuk Antek, którego kobieta od dawna nie widziała. Kiedy chłopak gości w mieszkaniu pojmuje, że czas rozwiązać tajemnice z przeszłości. 

Kiedy prawie trzy lata temu sięgnęłam po pierwszą dla mnie książkę Krystyny Mirek, wiedziałam, że polubię tę autorkę. "Podarunek", który wówczas przeczytałam był dla mnie czymś nowym, bo dopiero rozpoczynałam przygodę z książkami literatury kobiecej. Mimo tego, nawet teraz kiedy już trochę powieści z tego gatunku poznałam, uważam, że jest to jedna z ciekawszych książek wśród obyczajówek i chciałabym jeszcze kiedyś do niej powrócić. "Podarunek" był książką osadzoną w świątecznym klimacie, a więc gdy usłyszałam, że niebawem pojawi się "Światło w Cichą Noc", czyli kolejna bożonarodzeniowa powieść tej pisarki, wiedziałam, że na pewno trafi w moje ręce. Pierwsze podejście do tej książki było jednak niezbyt idealnie. Długie opisy nieco mnie znużyły i czytało mi się ją dosyć powoli. Z każdą stroną jednak robiło się coraz ciekawiej i nawet opisy przestały mi ciążyć. Akcja, choć płynie niespiesznie nie nudzi i czyta się naprawdę przyjemnie. Dlatego jeśli zaskoczą Was przydługie opisy, nie zrażajcie się tak od razu, bo z pewnością warto dać tej książce szansę.

Chociaż wielu z nas nie przepada za długimi opisami, w tym ja również, to tym razem dostrzegłam w nich pewne piękno. Autorka jest doskonałą obserwatorką zachowań ludzkich i mam wrażenie, że dawno nie czytałam książki, w której tak doskonale widać, jak dobrym obserwatorem jest autor. Krystyna Mirek w taki sposób opisuje wszystkie przygotowania - gotowanie, bieganie po zakupy, że nie sposób nie wczuć się w świąteczny klimat. Trochę żałuję, że przeczytałam ją już po świętach, bo na pewno jest jedną z bardziej magicznych książek spośród wszystkich świątecznych propozycji jakie czytałam. Bardzo interesujące są losy rodzin, które przedstawiła nam autorka i to nie tylko tych pierwszoplanowych. Myślę nawet, że wątki bohaterów z drugiego planu były na tyle ciekawe, że powinny być poszerzone, mam tutaj na myśli kłopoty przyszłych teściów Magdy. Bohaterowie podejmują ważne decyzje, które mogą mieć wpływ na całe dalsze życie. Autorka poza tym, że wzbudza nadzieję, pokazuje, że idealnie ugotowany obiad i porządek w domu nie jest gwarancją szczęśliwej rodziny jak przez lata oszukiwała się jedna z bohaterek, czasami po prostu jest potrzebny impuls, aby pewne rzeczy dostrzec i zmienić. Widzimy też, że przed niektórymi rzeczami nie da się uciec.

Jak to w tego typu książkach bywa, trudno ustrzec się przed pewnymi schematami. Tutaj również tajemnice z przeszłości, czy uczuciowe rozdarcie są jednymi z nich. Mimo tego trudno nie docenić piękna tej historii, jej magicznej atmosfery i ciepła jakie posiada. Pomimo długawych opisów czyta się bardzo przyjemnie i ostatecznie wciąga. Znajdziemy tutaj zarówno miłość, jak i przyjaźń, a także wiele ważnych tematów. To książka, która tak jak wiele innych dzieł Krystynek Mirek, po prostu daje nadzieję. Już niebawem ma się ukazać kolejna część "Willi pod Kasztanem", na którą już teraz z niecierpliwością czekam. Mam nadzieję, że zostaną tam poszerzone pewne wątki, które nie zostały w pełni domknięte w powyższej powieści. Polecam, szczególnie na zimowe wieczory, wraz z gorącą herbatą i kocem stanowi zestaw idealny!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki!

niedziela, 7 stycznia 2018

Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński - Pudełko z marzeniami


Malwina za przypadkową radą swojego chłopaka przeprowadza się do małego Miasteczka, by tam prowadzić restaurację. Okazuje się jednak, że Radosławowi nie za bardzo marzy się takie życie, dlatego wpada na pomysł wyjazdu z granicę zapewniając przy tym Malwinę, że na pewno wróci, wraz z pieniędzmi na rozkręcenie interesu. Do Miasteczka przybywa również Michał, którego zdradziła narzeczona, a także oszukał wspólnik. Nie mając nic do stracenia przyjeżdża do Miasteczka po usłyszeniu od ciotki o skarbie, który został tam ukryty.

Bardzo często wspominam jak bardzo lubię świąteczne książki. Klimat, który możemy doświadczyć na kartach powieści sprawia, że nawet bezśnieżne święta przestają przeszkadzać. Kiedy usłyszałam, że Magdalena Witkiewicz i Alek Rogoziński wydają wspólnie napisaną książkę, wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Sądziłam, że taki duet zapewni mi niepowtarzalną rozrywkę w święta, dlatego specjalnie odkładałam ją, by rozpocząć po Wigilii. Po pierwszych stu stronach zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno mam do czynienia z powieścią świąteczną, bo może po prostu zmyliło mnie, że została wydana w okresie przedświątecznym. Jednak napis z tyłu mówił sam za siebie - "Najzabawniejsza świąteczna komedia romantyczna!". Tymczasem chociaż czytało się bardzo przyjemnie, klimatu świąt w tej powieści znalazłam tyle co nic. I gdyby nie to hasło z tyłu książki nie miałabym się do czego doczepić, bo to ciekawa obyczajówka i to, że jednak nie jest świąteczna potraktowałabym jako własną pomyłkę, bo mogło mnie zmylić wydanie jej przed świętami. Ale ja naprawdę spodziewałam się bożonarodzeniowej powieści i trochę jestem zawiedziona, że na kilku wzmiankach o świętach się skończyło. Zdecydowanie magii i atmosfery tu zabrakło.

Dobrze, ponarzekałam, ale oczywiście nie jest tak, że "Pudełko z marzeniami" było złą książką, gdyby nie to, że zabrakło obiecywanej świątecznej fabuły, byłoby naprawdę świetnie, a tak pewien niedosyt pozostał. Nie zmienia to jednak faktu, że czytało się niezwykle przyjemnie, nie zabrakło pełnych uroku i humoru sytuacji, które wywołały uśmiech na twarzy. Choć raczej na uśmiechu się skończyło, bo fragmentów, gdzie rzeczywiście śmiałabym się głośno raczej nie było. Miłą niespodzianką było pojawienie się bohaterów z "Pracowni dobrej myśli" Magdaleny Witkiewicz. Przyjemnie było znowu spotkać na kartach powieści Panią Wiesię, czy Tomaszka i Floriana. Podobnie jak w "Pracowni dobrej myśli" tutaj ponownie Pani Wiesia jest jedną z najbardziej charakterystycznych postaci. Jej unikanie kłopotów i naleweczki dla zdrowotności zna każdy w Miasteczku, a i tym razem kobieta lubi troszkę pomóc losowi. W tej książce do Pani Wiesi dołącza kolejna starsza Pani, babcia Malwiny - Janina. I jej nie brak temperamentu, wróciła z Francji i nie może się przyzwyczaić do braku tamtejszych potraw - żabich udek, czy ślimaków, które chętnie wprowadziłaby do menu restauracji Malwiny. Obie panie tworzą świetny duet i są chyba najciekawszymi postaciami w "Pudełku z marzeniami". Nieco mniej charakterystyczni, ale również ciekawie wykreowani są Malwina i Michał, przy dwóch starszych paniach schodzą jednak trochę na dalszy plan.

Powieść Witkiewicz i Rogozińskiego okazała się naprawdę dobra, pomijając to, że nie była za bardzo świąteczna (tak, nie mogę o tym zapomnieć). Nie zabrakło ciekawych i zaskakujących zwrotów akcji oraz ciepła i optymizmu. Warto ją przeczytać choćby właśnie dla tego optymizmu i nadziei na lepsze jutro, którą niesie ze sobą ta powieść. Zabrakło świątecznej atmosfery, ale czytało się miło. Polecam, choć jeśli zostawiacie ją na kolejne święta może warto przeczytać wówczas bardziej świąteczną powieść, a "Pudełko" przeczytać w innym dowolnym momencie roku?

Tę i inne nowości znajdziecie na stronie Księgarni Tania Książka, której bardzo dziękuję za możliwość przeczytania tej powieści!

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Czytelnicze podsumowanie roku 2017

W minionym roku przeczytałam o wiele mniej książek niż kiedyś czytałam. Mimo to, nie ma tragedii, choć liczę po cichu na to, że w 2018 roku będzie lepiej, na co w sumie się nie zanosi, bo zapowiada się on dość pracowicie. Ale nie będę narzekać, bo chociaż przeczytanych książek nie było jakoś porażająco dużo, to niewiele było tych złych, które nie przypadły mi do gustu, a sporo takich, z którymi bardzo miło spędziłam czas. W końcu liczy się jakość, a nie ilość :) Znalazło się jednak kilka cudownych perełek, które uważam za najlepsze przeczytane w minionym roku.

  • Już początek roku zaczął się bardzo obiecująco. Przeczytałam wtedy "Nieobecną" - Agnieszki Olejnik. Miałam do tej książki dwa podejścia, a pierwsze wcale nie pozwalało mi sądzić, że rok później nadal będę pamiętała o tej książce. Cieszę się, że nie zrezygnowałam z jej czytania, bo z pozoru banalna historia sióstr o zamienianiu się tożsamościami okazała się naprawdę dobrze napisanym kryminałem. Powieść dostarczyła mi naprawdę wielu zaskoczeń i emocji.
  • Moją niekwestionowaną perełką tego roku jest powieść Elżbiety Rodzeń - "Przyszłość ma twoje imię" - co ciekawe, do tej książki również miałam dwa podejścia i również to drugie sprawiło, że całkowicie zakochałam się w tej historii i nie mogłam się oderwać! Generalnie książki Pani Elżbiety są moim odkryciem tego roku, bo również "Zimowa miłość" nie pozwoliła mi się oderwać od lektury, a w tym roku nie zdarzało mi się to aż tak często. Obie książki były nie dość, że realne, to pełne emocji i dodatkowo przepięknie napisane!
  • W tym roku przeczytałam dwie książki jednej z moich ulubionych autorek - Colleen Hoover, na początku była "Confess" powieść cudowna, poruszająca, choć nie aż tak jak ta, którą przeczytałam później, czyli "It ends with us". Ta książka była wyjątkowa, niemal jakby napisana emocjami, wywołująca złość, smutek. Po prostu niezwykła.
Raczej nie trafiałam na złe książki, choć były rozczarowania, do których zaliczam "Ogień, który ich spala" - Brittainy C. Cherry, bardzo lubię książki tej autorki, a tutaj bohaterowie byli dość denerwujący. Średnio przypadła mi do gustu również książka Kirsty Moseley - "Chłopak, który chciał zacząć od nowa", była nielogiczna, a bohaterowie jacyś nijacy, nadrabiał jedynie wątek kryminalny.  Rozczarowała mnie trochę książka duetu - Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński - "Pudełko z marzeniami". Czytało się bardzo przyjemnie, ale nie mogę przeboleć, że miała to być świąteczna pozycja, a tymczasem, o świętach było w niej tyle, co nic. Gdyby nie to, "Pudełko" na pewno nie znalazłoby się w tym zestawieniu. Te książki nie były jednak tragiczne, a po prostu na średnim poziomie.

Sporo było jednak w minionym roku odkryć. Tak jak wspominałam zakochałam się w książkach Elżbiety Rodzeń, to zdecydowanie największe perełki minionego roku! W końcu przeczytałam coś Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogozińskiego. Pod koniec roku odkryłam lekką i zabawną książkę Joanny Szarańskiej, w końcu przeczytałam też dwie z książek Agaty Przybyłek. Mam nadzieję, że w następnym roku uda mi się przeczytać kolejne książki tych oto autorów, bo z pewnością warto, a także poznać książki wielu innych :)
W ubiegłym roku udało mi się również pojechać na Festiwal Kryminału Granda, gdzie spotkałam i zdobyłam podpisy wielu autorów, w tym między innymi, upragniony - Remigiusza Mroza. Potem były Targi Książki we Wrocławiu, gdzie również zdobyłam podpisy kilku świetnych pisarzy. Atmosfera była cudowna na obu tych imprezach, bardzo się cieszę, że udało mi się na nich pojawić!
Zorganizowałam również dwa Book Toury, pierwszy z "Frienzone" i drugi z "Wróć, jeśli masz odwagę", które nadal trwają i myślę, że w tym roku pojawią się kolejne ;) Wspomniane dwie książki to moje patronaty, z których bardzo się cieszę! :)
W tym roku w końcu założyłam też instagrama, na którego serdecznie zapraszam [link] :)

Nie chcę robić zbyt wielu postanowień, bo zwykle niewiele z nich udaje mi się zrealizować, ale w 2018 roku chciałabym czytać więcej kryminałów i w końcu nadrobić czytanie książek, które czekają na regale. Ostatnio więcej kupowałam, niż czytałam i trochę się tego nazbierało, więc czas zabrać się za te stosy ;) Chciałabym też zabrać się za bloga, bo troszkę go ostatnio zaniedbywałam, oby mi się to udało ;)
Życzę Wam szczęśliwego i zaczytanego Nowego Roku!
A Wam jak minął 2017 rok?