Rok temu o tej samej porze przeczytałam "Nakarmię cię miłością", czyli pierwszą książkę autorki pod własnym nazwiskiem. Tamta powieść była dobra i wówczas w recenzji napisałam, że autorka ma jeszcze większy potencjał, a "Nakarmię cię miłością" nie jest szczytem jej możliwości. Jakoś tak wyszło, że jeszcze nie udało mi się jeszcze zabrać za "W rytmie passady", którą wiele osób uważa za najlepsze dzieło autorki, za to szybciej zdecydowałam się sięgnąć po najświeższą premierę, czyli "Jutro będziemy szczęśliwi". Dużym zaskoczeniem była dla mnie pora roku, w której toczy się akcja książki. Mianowicie jest to zima, a konkretniej przedświąteczny i świąteczny okres. Uwielbiam takie klimaty dlatego z przyjemnością czytałam o przygotowywaniu pierników, czy o śniegu za oknem. Jeśli szukacie książek do czytania w czasie świąt, nowa powieść Anny Dąbrowskiej jak najbardziej się nada. Trochę magicznego klimatu na pewno nie zaszkodzi.
Muszę powiedzieć, że "Jutro będziemy szczęśliwi" podobało mi się dużo bardziej od "Nakarmię cię miłością", trzeba przyznać, że autorka rzeczywiście swój potencjał wykorzystała i stworzyła wciągającą, mądrą historię. Słodko-gorzką, a tym samym realną. Oczywiście jest to książka świąteczna, więc jak możecie się spodziewać ostatecznie jest jednak bardziej słodka, niż gorzka, ale choć były momenty według mnie troszkę za słodkie (choć tematyka wcale taka nie jest), to usprawiedliwiam to świąteczną otoczką. Zuza i Adam byli sobie bardzo bliscy. Dlatego kiedy Adam zniknął, dziewczyna nie mogła się z tym pogodzić i przez lata zadawała sobie pytanie dlaczego to zrobił? W końcu byli w sobie tacy zakochani. Zuza przez te trzy lata właściwie stanęła w miejscu, bo chociaż znalazła nowego chłopaka w jej życiu nic poza tym się nie zmieniło, nadal gdzieś w głębi duszy czeka na Adama. On zjawia się kiedy dziewczyna w końcu postanawia ruszyć z miejsca. Czy można dać drugą szansę gdy jest się tak dogłębnie zranionym? To powieść o zrozumieniu, akceptacji, spełnianiu marzeń i odzyskiwaniu zaufania. Poza magicznym klimatem świąt autorka potrafiła zmieścić tu też ważne wartości w życiu.
Muszę przyznać, że Pani Annie Dąbrowskiej doskonale udało się przelać świąteczny klimat na karty powieści. Chociaż nie ma go bardzo dużo, to zgrabnie pojawia się w różnych momentach. Z łatwością można wczuć się w ten świąteczny okres, poczuć zapach pierników i ryby na Wigilię. Choć ten czas kojarzy się ze spokojem, w książce zdecydowanie nie brakuje emocji. Dużo tutaj zaskoczeń, a także wzruszeń. W rezultacie czyta się naprawdę szybko i z przyjemnością. Polecam na zbliżające się święta, myślę, że książka nada się idealnie i wprawi w świąteczny nastrój. Jeśli pogoda nie sprawi nam śniegu na Wigilię to znajdziecie go chociaż na kartach powieści, a jeśli jednak śnieg sypnie to będziecie mieli go podwójnie ;) Ja tymczasem czekam na kolejną powieść Anny Dąbrowskiej, a w międzyczasie postaram się nadrobić "W rytmie passady".
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!