Strony

środa, 5 lipca 2017

Sandra Nowaczyk - Friendzone


Tatum i Griffin znają się od dziecka. Rozumieją się bez słów i zawsze są dla siebie wielkim wsparciem. Przyjaźń jest dla nich najważniejsza i nie chcą, by kiedykolwiek przerodziła się ona w coś więcej, zresztą oboje mają partnerów. Wszystko zmienia bal maskowy, od jego momentu przyjaźń staje pod znakiem zapytania, bo żadne z nich tak naprawdę nie wie co zrobić z sytuacją, w której w grę wchodzą większe uczucia.

Bardzo lubię sięgać po debiuty, uważam, że każdy autor zasługuje na swoją szansę, dlatego z chęcią odkrywam nowych pisarzy. Jedne debiuty są lepsze, inne gorsze - wiadomo. Często fabuła jest jeszcze nie do końca dopracowana, styl nieoszlifowany, czasami dialogi są sztywne, albo jest ich zbyt dużo. Mimo to już po pierwszej książce autora, widać, że mimo pewnych potknięć, może mieć on potencjał. Dużym zaskoczeniem było dla mnie "Friendzone", debiut siedemnastoletniej autorki. Wydaje się, że to zbyt młody wiek na napisanie dobrej książki? Mimo, że sama jestem w tym samym wieku, miałam pewne wątpliwości, które zostały rozwiane już po kilku pierwszych rozdziałach. Sandra Nowaczyk stworzyła bardzo przyjemne New Adult, które nie jest też do końca bezrefleksyjne. Bardzo brakowało mi tego gatunku u polskich autorów, na szczęście coraz częściej zauważam tego typu książki, z czego bardzo się cieszę! Z ogromnym zainteresowaniem sięgnęłam po debiut Sandry Nowaczyk i powiem Wam jedno, zazdroszczę, że lekturę tej książki macie dopiero przed sobą!

Sam pomysł na fabułę może wydawać się nieco banalny, w końcu nie jeden raz mamy do czynienia z parą przyjaciół, pomiędzy którymi rodzi się coś więcej. Autorka jednak ciekawie prowadzi fabułę, wtrącając do niej wiele innych interesujących wątków, dotykających problemów nastolatków. Skupiła się też na bohaterach drugoplanowych, którzy często są w książkach pomijani. Wśród nich bardzo ciekawą postacią jest Paige, kuzynka Tatum, która od początku owiana jest tajemnicą i aż do jej rozwiązania, intryguje co takiego stało się, że jest tak skryta i niedostępna. Bardzo podoba mi się także kreacja Kita, który jest dość specyficzną postacią, a jednak bardzo go polubiłam. Jeśli chodzi o kreacje Griffina i Tate są ciekawe, choć ich decyzje momentami irytują, czasami wydawały mi się całkowicie nielogiczne, ale w końcu o to w książce chodzi, by wzbudzić emocje. Są momenty, które trochę mi nie pasowały, były nieco przerysowane i według mnie naciągane. Jednak jestem pewna, że autorka dopracuje swój warsztat i kolejne książki będą jeszcze lepsze.
Można kłamać, oszukiwać lub zakopać miłość gdzieś głęboko pod ziemię, można zamknąć oczy i udawać, że jej nie ma albo uciec do niej. Ale ostatecznie do nas wróci. Bo miłość nie umiera. Po prostu. 
Najważniejsza w tej powieści jest przyjaźń. Autorka pokazała jak bardzo jest ona istotna. Od bohaterów bije szczerość z jaką darzą się tym uczuciem. Nikt inny nie jest w stanie zrozumieć ich tak dobrze jak Griffin i Tatum siebie nawzajem. Już jako dzieci byli pewni, że nigdy nie narodzi się z tego żadne wyższe uczucie, dlatego, gdy dochodzi do niespodziewanej sytuacji podczas balu maskowego nie wiedzą jak zorientować się w nowym położeniu. Sandra Nowaczyk w ciekawym stylu przekazała ważne wartości i stworzyła powieść, która nie nudzi. Oczywiście nie obyło się bez drobnych błędów, ale przyznam, że gdyby na okładce nie widniała data urodzenia autorki, to chyba nie domyśliłabym się, że mam do czynienia z książką młodej debiutantki. Tak naprawdę powieść jest napisana na naprawdę dobrym poziomie i sądzę, że porównanie do Estelle Maskame na okładce jest wyjątkowo trafne (choć naprawdę nie lubię takich porównań). Autorki mają podobną lekkość przekazu, a ich książki naprawdę wciągają.

Oczywiście nie trudno domyślić się zakończenia tej powieści już na początku lektury, ale w żadnym razie nie odbiera to przyjemności czytania. "Friendzone" to naprawdę przyjemna lektura, przy której można się odprężyć. Nie zabraknie radości i wzruszeń, a także emocji, gdy kibicujemy bohaterom, lub się na nich złościmy. Nie ulega wątpliwości, że Sandra Nowaczyk ma duży potencjał i pozostaje mi tylko trzymać kciuki, by każda kolejna książka była jeszcze lepsza. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki i objęcia ją patronatem dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!

Jeśli jesteście zainteresowani przeczytaniem książki na dniach ruszy book tour, więc śledźcie bloga!

9 komentarzy:

  1. Generalnie nie przepadam za schematycznymi książkami, ale czasem nie przeszkadza mi to tak bardzo. Dzisiaj nie mam raczej ochoty na powieść o przyjaźni, która "niespodziewanie" zmienia się w miłość, ale nie wykluczam, że ją przeczytam w przyszłości :)


    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że autorka tak pozytywnie Cię zaskoczyła, ja niestety nie przepadam za takimi klimatami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka również i mnie się spodobała. I też robię Book Tour ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ten sam pomysł :) Mam nadzieję, że do obu Book Tourów znajdą się chętni :)

      Usuń
  4. Cieszy mnie niezmiernie fakt, że na naszym rodzimym rynku wydawniczym pojawiają się zdolni debiutanci, którzy mają potencjał, by piąć się w górę i pisać jeszcze lepiej, bo to tylko potwierdza, że w niczym nie jesteśmy gorsi od autorów zagranicznych, których książki, nie wiedzieć czemu, są u nas mocniej nagłaśniane niż te z naszego grajdołka, ale co ja tam wiem :P
    Być może przeczytam, choć nie wiem jeszcze kiedy, bo ciekawi mnie ten debiut, nie będę ukrywać. Co do Book Touru już się wypowiedziałam w temacie odpisując na Twój wpis pod moim postem :) Może się uda, nie mówię definitywnie nie :D
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również bardzo mnie to cieszy, mam nadzieję, że o tej autorce będzie jeszcze głośno :) Tak jak mówisz, wiele osób woli sięgać po książki zagranicznych autorów , często dlatego, że są bardziej okrzyczane, a tak naprawdę wiele polskich książek wcale nie jest gorszych :)
      Jasne, jeśli znajdziesz czas, zachęcam! :)

      Usuń
    2. Dokładnie. Poza tym spotkałam się kiedyś z wyjaśnieniem, że fajniej się czyta o romansie na jakiejś egzotycznej plaży, niż nad naszym polskim morzem. Nie ten klimat ponoć, choć dla mnie takie tłumaczenie nie ma logiki, ale to już chyba kwestia gustu, a z tymi się nie dyskutuje :P
      Dzięki :)

      Usuń
    3. E tam, mnie wystarcza ławka na ogródku jeśli już mówimy o świeżym powietrzu :) Ale tak jak mówisz, są gusta i guściki :)

      Usuń
  5. Chociaż takie schematy często mnie męczą przy lekturze to skuszę się po Twojej recenzji :D
    https://podroozdokrainyksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń