Strony

sobota, 18 listopada 2017

Kim Holden - Franco

Franco jest członkiem zespołu rockowego, nie szuka miłości. Ciągłe życie poza domem w trasach koncertowych sprawia, że niełatwo związać się na stałe. Wszystko zmienia jedno z potkanie w kawiarni, kiedy poznaje Gemmę. Zaczyna między nimi iskrzyć, niestety, jest jeden problem. Dzieli ich ocean. Kiedy skończy się trasa koncertowa, Franco wróci do swojego codziennego życia, a Gemma do swojego. Czy to koniec ich wspólnej historii?

Często wspominam jak bardzo lubię książki Kim Holden. "Promyczek" jest moją ulubioną książką, "Gus" dorównywał jej poziomem, a i "O wiele więcej" nie było gorsze. Na "Franco" również czekałam z utęsknieniem, oczekiwania po tak dobrych wcześniejszych książkach miałam dość spore. Już na początku byłam zaskoczona objętością książki, po takich cegiełkach jak "Promyczek" i "Gus" spodziewałam się czegoś podobnych rozmiarów, a tu proszę tylko 300 stron. Ale przecież to nie objętość wskazuje czy książka będzie dobra, czy zła, więc z zaciekawieniem zabrałam się za lekturę. Zaczyna się zwyczajnie, spotkaniem jakich wiele, gdzieś w kawiarni, a potem oczywiście zaczyna iskrzyć między Gusem, a Gemmą. Zaskoczeniem jest dopiero nietypowy układ na jaki decydują się bohaterowie, pomysł ciekawy, wprowadza trochę emocji, niepokoju. I chociaż jest dobrze, ciekawie, interesująco, to jakoś nie mogę pozbyć się wrażenia, że ta książka nie była potrzebna.

Trochę mi zajęło wkręcenie się w fabułę książki, zwykle przy książkach tej autorki nie miałam z tym problemów, a tym razem jakoś ciężko mi szło jej czytanie. Ostatecznie jakoś się wciągnęłam i nawet zaczęło mi się podobać, ale czegoś zabrakło. Wydaje mi się, że miało wyjść słodko-gorzko, a ostatecznie wyszło jednak zbyt słodko. To nie "Promyczek", przy którym wylałam morze łez. "Franco" chociaż momentami wzrusza, to wszystko jest na tyle przewidywalne, że nie robi wielkiego wrażenia. Niektórzy mówią, że "Promyczek" też jest przewidywalny, ale dla mnie jakoś nie był. Nadal uważam, że jest to najlepsza książka autorki. Niestety "Franco" jest według mnie dużo gorszy. Pomysł na całą tę historię był naprawdę świetny, ale coś nie wyszło, może gdyby książka była dłuższa wyszłoby lepiej - byłoby więcej czasu na rozwinięcie wątków. Trudno powiedzieć. Doceniam jednak, że autorka postanowiła poruszyć ważny temat pewnej choroby. Niestety nie mogę zdradzić nic więcej, bo byłoby to spojlerem, ale cieszę się, że choć mało szczegółowo, to Holden podjęła się tego tematu. 

Ostatecznie "Franco" okazał się książką dosyć przeciętną. Dobrą, ale nie tak dobrą jak poprzednie powieści Kim Holden. Cała historia wypadła ciekawie, czyta się przyjemnie, ale zabrakło czegoś więcej. Pomysł był naprawdę świetny, ale wydaje mi się, że zabrakło rozwinięcia, całość wypada dość ogólnikowo i pewne wątki można by rozwinąć. Nie mogę jednak odmówić tej książki mądrości, którą ze sobą niesie, wywołuje pewne refleksje i przez to emocje. Dużo tu rozterek życiowych, które mają miejsce w realnym życiu, przyjaźni i już mniej realnie wypadającej w tym przypadku - miłości. Nadal lubię ten lekki i plastyczny styl Holden, który sprawia, że mimo wszystko nie brak książce uroku. "Franco" można potraktować jako przyjemne dopełnienie "Promyczka" i "Gusa", według mnie było ono nie do końca potrzebne, ale jednak przyznaję, że miło spędziłam z tą książką czas.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Księgarni Tania Książka!

9 komentarzy:

  1. właśnie ją dziś przyniosłam w biblioteki :) Jestem ciekawa, czy mi się spodoba :).

    Z przyjemnością obserwuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąż twórczość Holden nie jest mi znana, miałam nawet niedawno w planie przeczytać Promyczka, ale nie mam teraz siły na dołujące książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie wiele osób ma podobną opinię na temat tej części. Ja miałam zabrać się za "Promyczka", ale jeszcze mi się nie udało. XD
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie ta książka była bardzo dobra, ale jednak... to, co zrobił Franco wydaje się mało realistyczne. Ale ogólnie książka trochę wniosła pozytywnej energii. :)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Franco ! <3 jak i poprzednie dwie części !
    Jest to seria, którą totalnie pochłonęłam i jeszcze nie raz do niej wrócę <3

    Pozdrawiam :)
    lajla-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. "Promyczka" polubiłam, ale to "Gus'a" pokochałam. "Franco" nadal czeka na swoją kolej, ale po wielu niepochlebnych opiniach, mój zapał co do niej opadł. Oczywiście bardzo chcę poznać jego historię, ale obawiam się tego, że dostanę książkę pisaną "na siłę" - po sukcesach jakie odniosły dwie poprzednie części. W każdym razie liczę chociaż na to, że przyjemnie spędzę z nią czas.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm, to teraz mam zagwozdkę... "Promyczek" podobał mi się, ale nie wylałam przy nim morza łez. Ba!, nie uroniłam ani jednej łezki. Właśnie podzieliłam się swoimi wrażeniami o "Gusie" - przyjemna historia, ale bez fajerwerków. Chcę sięgnąć po "Franco", ale boję się zawodu.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja nadal nie wiem, co takiego jest w książkach Kim Holden. Gustuje raczej w innych gatunkach, chociaż od czasu do czasu mam właśnie ochotę na coś lżejszego. Jednak najpierw skuszę się na "Promyczka" :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Choć recenzja dotyczy "Franco" to przez przypadek zachęciłaś mnie do "Promyczka", który czeka w kolejce a miałam do niego dość mieszane uczucia :)

    poprostualeksandraa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń