Strony

piątek, 30 października 2015

Sue Monk Kidd - Sekretne życie pszczół


Lily będąc mała straciła mamę, od tej pory wychowuje ją despotyczny ojciec. Jest też gosposia Rosaleen, w której dziewczynka może znaleźć większe oparcie. Pewnego razu, kiedy w życiu dziewczyny zbiega się wiele trudnych wiadomości, Lily postanawia uciec od ojca, co robi wraz z Rosaleen. Trafiają do domu trzech kobiet, które przygarniają je pod swój dach, czy zarówno Lily jak i Rosaleen znajdą tam akceptacje?

Niedawno o książce "Sekretne życie pszczół" było bardzo głośno, pojawiło się mnóstwo opinii, do tego bardzo pozytywnych! Od początku wiedziałam, że muszę po tę książkę sięgnąć, nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać, lecz zaufałam licznym pozytywnym opiniom i teraz kiedy wszystko ucichło, w końcu zapoznałam się ze znanym dziełem Sue Monk Kidd.

W książce Sue Monk Kidd poznajemy historię dwóch osób, nastoletniej dziewczyny, trudno doświadczonej przez los, borykającej się z myślami o spowodowaniu śmierci mamy, życie nie ułatwia jej ojciec. Poznajemy również Rosaleen, dorosłą kobietę, która jest wsparciem dla Lily i odwrotnie.

Pisarka poruszyła tematykę dyskryminacji, ale nie jest to książka wyłącznie o tym, opowiada też o trudnym życiu Lily, oraz o prawdziwej przyjaźni. Muszę przyznać, że historia nastoletniej dziewczynki, która z dnia na dzień wyrusza do nieznanego jej miejsca, tym samym decydując o odejściu od ojca bardzo mnie zainteresowała. Odwaga czternastoletniej dziewczyny wręcz mnie zadziwiła!

Początkowo książka mnie nudziła i bałam się, że może tak zostać już do końca, jednak z czasem cała opowieść coraz bardziej mnie wciągała i intrygowała. Nie czytałam jeszcze innych książek tej autorki, więc nie mam porównania, jednak "Sekretne życie pszczół" naprawdę mi się spodobało. Autorka pisze w ciekawym języku, tworzy ciekawe opisy, które w żadnym wypadku nie nudzą, a wręcz przeciwnie - intrygują, wszystko to sprawia, że z książki płynie mądrość i ciepło.

"Sekretne życie pszczół" to nie jest zwykła książka, aż bije od niej życiowa mądrość, podparta historią Lily poszukującej akceptacji i miłości, której nie znalazła ze strony ojca. Akcja powieści toczy się w latach 60 XX wieku, autorka ukazuje nam również jak traktowani byli wtedy czarnoskórzy.

Nie spodziewałam się, że książka ta może mi się aż tak spodobać, tymczasem wciągnęła mnie i bardzo przypadła do gustu. "Sekretne życie pszczół" to książka, która może nie zapewni gwałtownych emocji, lecz mimo to akcja toczy się szybko, dzięki czemu książka bardzo wciąga. Tak jak wspomniałam jest to mądra historia, pełna ciepła, o poszukiwaniu własnego siebie.
Bardzo polecam!

Za możliwość przeczytania książki, bardzo dziękuję Księgarni Bonito.pl


poniedziałek, 26 października 2015

KONKURS! #2


Jak wiecie (lub nie) w "Pulse" pojawiła się moja rekomendacja, a dzięki uprzejmości Wydawnictwa Akurat, mam dla Was egzemplarz tej książki do wygrania!

REGULAMIN:

1. Organizatorką konkursu jestem ja - właścicielka bloga Książkowy Świat.
2. Sponsorem nagród jest Wydawnictwo Akurat, któremu bardzo serdecznie dziękuję!
3. Nagroda w konkursie to "Pulse" - Gail McHugh oraz zakładki.
4. Konkurs trwa od 26 października do 26 listopada.
5. Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu siedmiu dni od zakończenia konkursu.
6. Wygrywa jedna osoba.
7. Zgłoszenie należy umieścić pod postem i wysłać na mojego maila: michalina.kulinska@o2.pl pracę konkursową
8. Aby wziąć udział w konkursie należy zaobserwować blog Książkowy Świat, podać swój adres e-mail, a także wykonać zadanie konkursowe, możecie również podać link do udostępnionego baneru konkursowego u siebie na blogu/fanpage, ale nie jest to warunek konieczny.
9. Ze zwycięzcami skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. W konkursie mogą brać udział tylko osoby, mające adres korespondencyjny na terenie Polski.

Zadanie konkursowe:
Zrób zdjęcie swojej ulubionej książce. Warunkiem jest, że zdjęcie musi być Waszego autorstwa. Liczę na kreatywność z Waszej strony :) Prace konkursowe wysyłajcie na: michalina.kulinska@o2.pl

Wzór zgłoszenia:
Zgłaszam się!
Obserwuję jako:
Baner konkursowy (chętni) :
E-mail:

Nie wymagam, abyście polubili fanpage bloga, ale będzie mi miło jeśli to zrobicie [link].

A tu rekomendacja, z której nadal mega się cieszę :)

wtorek, 20 października 2015

Liliana Fabisińska - Śnieżynki


Monika i Mateusz od wielu lat starają się o dziecko, niestety bezskutecznie, upragnione dwie kreski na teście nie chcą się pojawić. Dla Dagmary zawsze liczyła się jej muzyczna kariera, gdy pojawia się możliwość przerwy w karierze Daga postanawia to wykorzystać i postarać się o dziecko, jednak nic nie przychodzi od tak, na zawołanie, o czym kobieta szybko się przekona. Pewnej nocy losy Moniki, Mateusza, Dagmary i jej męża - Igora splatają się, co więcej połączy ich przyjaźń, bardzo ważna w trudnych chwilach, na tym jednak ta historia się nie kończy...

Nie wiem co powiedzieć! Jestem w szoku, ogromnym szoku! Wydawało mi się, że "Córeczka" była fenomenem, bo była, tyle tylko, że teraz mam problem, bo jakim słowem określić książkę, która była jeszcze lepsza? Tak, "Śnieżynki", o ile to tylko możliwe okazały się być jeszcze lepsze od "Córeczki", sama jestem w szoku, bo nie sądziłam, że można stworzyć jeszcze lepszą powieść!

Zacznę od tego, że autorka jest wspaniałą obserwatorką, różnice między postaciami i ich zachowania są świetnie uwidocznione. Do tego wszelkie starania o dziecko, niepewność i nadzieja, są równie świetnie opisane, tak, że wszystkie uczucia bohaterów można poczuć całym sobą, wszystko przeżywałam wraz z bohaterami, a moje emocje towarzyszące czytaniu "Śnieżynek" są nie do opisania! Czytaniu towarzyszy cała gama emocji, dlatego też nie można się od niej oderwać! Sama mimo, iż miałam kilka innych rzeczy do zrobienia, całkowicie się poddałam i zatonęłam w lekturze!

Liliana Fabisińska kolejny już raz poruszyła niełatwy temat, a mianowicie in vitro, wydawać by się mogło, że takich książek nie brakuje, ta jest jednak wyjątkowa. Autorka pokazuje nam obraz dwóch rodzin, jednej bardzo religijnej, w której in vitro mimo wieloletnich starań o dziecko jest pomijane w rozważaniach i drugą, w której in vitro jak najbardziej wchodzi w grę. Autorka przybliża nam to wszystko, ale nie od strony medycznej, ale od strony widzianej przez zwykłych ludzi.

"Śnieżynki" to książka wyjątkowa, nie znajdziemy tu banalnych rozwiązań. Niejednokrotnie książka wbiła mnie w fotel, o czym dowiecie się sami. Pełna akcji, która toczy się dość powoli, jednocześnie sprawiając, że jeszcze szybciej chce się poznawać kolejne rozdziały. Czyta się niesamowicie szybko, książka ta całkowicie mnie pochłonęła i sprawiła, że już teraz nie mogę się doczekać kolejnych powieści Pani Fabisińskiej, a jestem wprost przekonana, że autorka ta jeszcze nie raz może zaskoczyć.

"Śnieżynki" należą do grupy tych książek, o których się nie zapomina, które wbijają się w pamięć i już nigdy jej nie opuszczają, Książka ta, jest chyba najlepszą, jaką przeczytałam w tym roku, jestem zachwycona tym w jaki sposób autorka wykreowała bohaterów i poprowadziła fabułę. Nie jest to jakaś zwykła historia, a wyjątkowa, którą każdy przeczytać powinien. Autorka nie boi się trudnych tematów, co już drugi raz z sukcesem pokazała, zarówno "Córeczka", jak i "Śnieżynki" poruszają niełatwe kwestie, ale autorka nie opisuje ich fachowym, medycznym językiem, lecz prostym i ciekawym, dzięki któremu książki czyta się w mgnieniu oka.

Wspomnę jeszcze o kreacji bohaterów, które są bardzo dopracowane, tak jak wspomniałam autorka świetnie ukazała zachowania i różnice bohaterów, a postacie to zwykli ludzie, z którymi można się utożsamić. Z zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów, wraz z nimi cieszyłam się, czy też smuciłam.
Jak zwykle przy książkach Wydawnictwa Filia, po prostu muszę wspomnieć o okładce, która jak zwykle jest piękna! Jest ona piękna w swej prostocie. Dodatkowo okładka nie są zwyczajna, bo nawiązuje do treści książki.

"Śnieżynki" bardzo serdecznie Wam polecam, to książka pełna mądrości, wzruszeń, smutków, nadziei, które aż biją od tej powieści. Jak widzicie, skupiłam się tylko na plusach. Dlaczego? Ponieważ żadnych minusów nie zauważyłam. Mam nadzieję, że nie macie wątpliwości i sięgniecie po "Śnieżynki", zapewniam, naprawdę warto!

Za możliwość przeczytania książki, bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia!

czwartek, 15 października 2015

Ewa Nowak - Pierwsze koty

Ada kończy gimnazjum i mimo, iż wydaje się, że wszystko w jej życiu jest w porządku, to jednak nie do końca tak jest. Ojciec znęca się nad całą rodziną, każda rzecz zrobiona inaczej niż ojciec by chciał kończy się długą pogadanką lub kłótnią. Dodatkowo w związku Ady z Konradem zaczyna się psuć, na wierzch wychodzą jego wady, których dziewczyna wcześniej nie dostrzegała. Ada podejmuje również pracę po szkole, dziewczynka, którą opiekuje się Ada nie chce jej zaakceptować, no i jest jeszcze natrętna nauczycielka, która nie daje Adzie spokoju...

Książki Ewy Nowak poruszające szereg współczesnych problemów, jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, są niepowtarzane i jedyne w swoim rodzaju. Każdą czytam i stopniowo poznaje kolejne, aktualnie przeczytałam już prawie wszystkie książki serii "Miętowej", aż wierzyć się nie chce, że autorka ma tyle wspaniałych pomysłów, które potrafi przelać na papier i stworzyć tyle wyjątkowych powieści! Niewątpliwie seria "Miętowa" jest jednym z najlepszych cykli młodzieżowych jakie kiedykolwiek czytałam, każda z książek, niesie ze sobą mądrość, każda jest inna, a co najważniejsze, aż bije od niej realność.

"Pierwsze koty" to już siedemnasty tom serii "Miętowej", nadziwić się nie mogę skąd autorka ma, aż tyle pomysłów na książki, ale wiele z nich jest jak sądzę oparte na obserwacjach w prawdziwym życiu, to czyni całą serię wyjątkową i niepowtarzalną, nieczęsto zdarza się, by wydarzenia opisane w książce wyglądały niemal identycznie jak prawdziwe życie.

Świetnie skonstruowana fabuła, mimo, że nie oryginalna, ale za to prawdziwa wciąga niesamowicie i nie pozwala by odłożyć książkę przed jej skończeniem, tak przynajmniej było w moim przypadku. Całkowicie przepadłam i nie mogłam oderwać się od książki. Powieści Ewy Nowak mają to do siebie, że czyta się je w zawrotnym tempie! Chyba lepiej nie zaczynać książki tej autorki gdy ma się cokolwiek do zrobienia, bo można przepaść i nie zrobić zaplanowanych rzeczy, wierzcie mi, wiem co mówię, bo sama tego doświadczyłam ;) Nie brakuje także emocji, którymi książka jest przepełniona, nie da się nie przeżywać historii bohaterów.

Jeśli boicie się, że to może książka nie dla was, że już wyrośliście z tego typu powieści, myślę, że w tym momencie możecie przestać się obawiać. Seria "Miętowa" moim zdaniem może spodobać się każdemu, nieważne, czy ma się 15, czy 50 lat, to seria, w której każdy może znaleźć coś dla siebie.
"Pierwsze koty" to kolejna świetna część, autorka skupiła się na problemach w domu i w związku. Tak jak można się spodziewać, pisarka wprowadziła tu wiele wątków, co tylko jeszcze bardziej dodaje tej książce niezwykłości, nie każdy autor potrafi umiejętnie poprowadzić kilka wątków naraz, za to Ewa Nowak radzi sobie z tym doskonale!

"Pierwsze koty", jak i z resztą cała seria "Miętowa" to takie książki, o których można by pisać i pisać, a i tak cały czas ma się wrażenie, że w swoich słowach nie zawarło się wszystkiego, ja muszę powiedzieć, że nie potrafię dobrać odpowiednich słów, by ocenić wspaniały warsztat Ewy Nowak, niepowtarzalny i naprawdę wyjątkowy. Chyba nikt nie potrafi, tak trafnie opisać problemów współczesnych nastolatków jak właśnie Ewa Nowak, dlatego też nic dziwnego, że wielu czeka na kolejne książki tej autorki, bo są one naprawdę niepowtarzane.

Bardzo zżyłam się z bohaterami, ponieważ są oni tak bardzo realni, że nie sposób przejść obok ich losów obojętnie, jeśli chodzi o fabułę, to również nie ma się do czego przyczepić. Czego chcieć więcej? Jeśli dołożyć do tego gorącą herbatkę i trochę wolnego czasu na czytanie, to mamy zestaw idealny! Nadchodzą długie jesienne wieczory, więc może warto rozejrzeć się za książkami Ewy Nowak? Ja w każdym razie, ze swojej strony, serdecznie polecam!

Za możliwość przeczytania książki, bardzo dziękuję Wydawnictwu Egmont!
Recenzja ta bierze udział w wyzwaniu: Poczuj miętę do czytania

środa, 14 października 2015

Rachel Van Dyken - Wstyd

Lisa zdaje się być wesołą osobą, jednak to tylko pozory, w rzeczywistości dziewczyna boryka się z trudną przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć.
Tristan nagle staje na drodze Lisy, jako jej profesor, ale czy tylko? Chłopak trzyma dystans, jednak w spojrzeniach tych dwojga kryje się coś więcej.
Zgnębiona przez los Lisa i nieodgadniony Tristan. Oboje skrywają tajemnice, z którymi muszą się zmierzyć.

Jak czytamy na okładce "Wstydu" jest to "najmroczniejszy tom trylogii", zgodzę się z tym w stu procentach, bo o ile w dwóch poprzednich częściach tajemnic nie brakowało, tak tutaj robi się jeszcze bardziej zagadkowo już od pierwszych stron. W poprzednich tomach, szczególnie w "Utracie" wydawać by się mogło, że Lisa nie ma zmartwień i problemów, tymczasem tutaj wychodzi na jaw jak trudne życie miała dziewczyna.

Tak jak w poprzednich tomach, tak i we "Wstydzie" nie brakuje przemyśleń i życiowych refleksji. Jest tu tyle mądrych, wartościowych i ciekawych cytatów, że można by co kawałek je zaznaczać! "Wstyd" daje do myślenia, w moim przypadku sprawił, że przez jakiś czas pozostałam w dość nostalgicznym humorze.

W poprzednich tomach możemy znaleźć różne myśli jako wprowadzenia do rozdziałów, tym razem we wprowadzeniu użyte są fragmenty z pamiętnika byłego chłopaka Lisy. Gdy czytałam te fragmenty i stopniowo poznawałam przeszłość dziewczyny, wprost nie mogłam się nadziwić ile Lisa przeszła i jak udało jej się przybrać maskę bezproblemowej osoby.

Tak jak można się spodziewać, powieść tą czyta się niesamowicie szybko, jeden wieczór wystarczył, bym zatonęła w historii Lisy i jeszcze tego samego dnia ją skończyła. I wiecie co? Kiedy pomyślę, że to już koniec, że już nie spotkam, ani Gabe, ani Wesa, ani też Lisy, to serce mi się kraje, bo to jedna z najlepszych serii jakie ostatnio miałam okazje czytać! Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza! Oczywiście, ma ona swoje wady, jednak zalety całkowicie mi je przyćmiły.

Przez te trzy tomy niezwykle zżyłam się z bohaterami, tak, że teraz aż łezka mi się w oku kręci, że wszystkie trzy powieści już przeczytałam i nawet jeśli będę je sobie "odświeżać" to już nie będzie to samo. Lisę również polubiłam, Tristana trochę mniej, ale także. Autorka potrafi kreować bardzo ciekawie postaci, nadać im ciekawą osobowość, a wszystko to ubarwić tajemniczą fabułą i pięknym stylem jakim się posługuje.

Często bywa tak, że pierwsza część jest najlepsza, a dalsze części są słabsze. Tutaj tak nie jest, autorka trzyma poziom. Przyznam, że po przeczytaniu "Utraty" nie sądziłam, że pisarkę stać na coś jeszcze lepszego, tymczasem "Toxic" całkowicie mnie zaskoczyło! "Wstyd" dorównuje poziomem poprzednim tomom, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest jeszcze trochę lepszy. Obecnie mam dylemat, bo jednak nie potrafię stwierdzić, czy to "Toxic" bardziej zdobyło moje serce, czy też "Wstyd".

Chyba nie potrafię opisać tej książki, tak by oddać wszystkie emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania, by ich doświadczyć po prostu trzeba po te powieść sięgnąć i samemu przekonać się o jej fenomenie. Cała trylogia nie jest zwykłą historią o miłości, tutaj miłość często jest bardziej tłem niż głównym wątkiem. Bohaterowie odkrywają samych siebie, mierzą się z trudną przeszłością, ale też tym co czeka ich w przyszłości. Napięcie trzyma i nie puszcza, aż do ostatniej strony, bo cała ta seria opiera się głównie na emocjach. Jak najbardziej polecam, zarówno "Wstyd" jak i poprzednie części trylogii "Zatraceni"!

Za możliwość przeczytania książki, bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!

niedziela, 11 października 2015

Natasza Socha - Rosół z kury domowej

Wiktoria wraz z skończeniem nauki stała się przykładną żoną, nigdy nie pracowała w swoim zawodzie, jako architekt, a zajmowała się domem. Perfekcyjny obiad , idealnie wysprzątany dom i fachowe garnki do gotowania. Wydawać by się mogło, że wszystko jest idealnie, kiedy żona czeka na męża z doskonale wykonanym obiadem, tymczasem Wiktoria przeżywa szok, gdy Tymon pewnego razu oznajmia jej, że to już koniec ich małżeństwa, kobieta nie wie jak sobie poradzić z tą nieoczekiwaną informacją, zraniona, wyjeżdża do Niemiec do ciotki Klary, by na nowo uporządkować swoje życie, tam poznaje również inne zranione przez swoich mężów kobiety...

Może niektórzy pamiętają jak kilka miesięcy temu zachwycałam się "Maminsynkiem", wtedy sięgnęłam po tę powieść z zamiarem przeczytania czegoś lekkiego, ale jak się okazało, autorka w pozornie zabawnej fabule umieściła też drugie dno, jak było tym razem?

Już podczas czytania "Maminsynka" przekonałam się, że Natasza Socha, to autorka, która jeszcze nieraz może zaskoczyć i jednocześnie zachwycić, dokładnie tak jest w przepadku "Rosołu z kury domowej". Autorka pokazała, że ma niezwykły talent, do przelewania różnych obserwacji na papier, a co najważniejsze potrafi z tego stworzyć książkę, do tego świetną!

Kolejny już raz bardzo spodobały mi się stworzone przez autorkę kreacje bohaterów, które są niezwykle realne i dopracowane w każdym detalu. Do tego sama fabuła, równie dopracowana i prawdziwa, sprawia, że naprawdę trudno się od książki oderwać i gdyby nie to, że akurat w czasie jej czytania miałam dość sporo na głowie, pewnie przeczytałabym ją za jednym razem."Rosół" to książka przede wszystkim bardzo oryginalna, tak jak w przypadku "Maminsynka" autorka stworzyła jedyną w swoim rodzaju niezwykle mądrą i barwną historię, której po prostu się nie zapomina.

Bardzo lubię również styl pisania Nataszy Sochy, lekki z ciekawym poczuciem humoru, czasem ironią, może jest on trochę specyficzny, ale mi jak najbardziej przypadł do gustu. Nie brakuje tu również emocji, przez całą książkę przeżywałam wszystko wraz z bohaterkami, nie brakuje tu zabawnych momentów, ale są tu również i te przy których czytaniu serce bije szybciej. Uwielbiam książki, w których posiłki odgrywają pewną rolę, tak jest właśnie w "Rosole", Pani Natasza strawiła, że czekolada, która leżała sobie obok mnie została zjedzona w całości za jednym razem ;)

Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o okładce, która moim zdaniem jest naprawdę bardzo ciekawa i niezwykle oryginalna, nie sposób nie zwrócić na nią uwagi! Podobnie jest z tytułem, który już na samym wstępie intryguje. Autorka opowiada o procesie "ukurzania", czyli można by powiedzieć, zrobienia z kobiety maszyny, która, pierze, sprząta, gotuje... Pani Natasza wszystko opisała bardzo realnie, myślę, że to jedna z tych książek, która powinna trafić do rąk każdej kobiety.

Świetna fabuła, doskonale wykreowani bohaterowie, ciekawy styl pisania... czego chcieć więcej? Może tylko wygodnego fotela i kubka herbaty, by jak najdłużej rozkoszować się chwilą z książką "Rosół z kury domowej" -  zapewniam, naprawdę warto!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Autorce i Wydawnictwu Pascal!

poniedziałek, 5 października 2015

Pierwsze urodziny bloga

Źródło: google.pl

Rok temu o tej porze napisałam swojego pierwszego posta i umieściłam go na blogu, rok temu pojawiła się tu moja pierwsza recenzja, rok temu nawet nie sądziłam, że przez 365 dni to miejsce będzie istniało! 
Tymczasem... pokochałam mój "Książkowy świat" i nie zamierzam go opuszczać, pisanie recenzji stało się moją odskocznią od dnia codziennego, wciągnęło mnie i dziś gdy spoglądam w kalendarz, wierzyć mi się nie chcę, że to miejsce ma już rok!
Kiedy rok temu zakładałam bloga, myślałam, że pojawią się tu od czasu do czasu jakieś posty, ale już w życiu nie myślałam, że będę je tu dodawać systematycznie! Wciągnęło mnie to bardzo i w tej chwili nawet nie wyobrażam sobie, że mogłabym to miejsce opuścić, bo teraz to już część mnie. Może moje recenzje nie są idealne, może mogłyby być lepsze, ale ich pisanie sprawia mi ogromną radość!
Kochani, jest was tutaj 134! Dziękuję Wam bardzo, że jesteście, odwiedzacie i komentujecie bloga. Mówi się, że statystyki nie są ważne, jednak niesamowicie cieszą, 134 obserwatorów, prawie 24000 wyświetleń, gdy na to patrzę oczy mi się cieszą! Dziękuję Wam bardzo za to wszystko, gdyby nie Wy nie byłoby tego miejsca.
Przez ten rok udało mi się nawiązać kilka współprac recenzenckich, założyłam fanpage, osiągnęłam też swój blogowy sukces, o którym powiem więcej wkrótce, poznałam też wiele wspaniałych osób (niestety nie osobiście), mam tu na myśli głównie Minni z bloga Bądź tu, teraz, z którą stworzyłyśmy "Książkowe MMA" (choć ostatnio trochę ciężko nam z tym idzie), czasem piszemy ze sobą, wymieniamy się uwagami dotyczącymi bloga. Cieszę się bardzo, że Cię poznałam, a może nawet kiedyś uda nam się spotkać ;)
Bardzo się cieszę, że "Książkowy świat" powstał i istnieje cały czas, początkowo wątpiłam, czy to miejsce na pewno powinno powstać, z początku prawie nikt o nim nie wiedział. Teraz sprawia mi to tyle radości, że nie mam żadnych wątpliwości. .... Nie mogę uwierzyć, że to już rok! Jeszcze raz dziękuję, że jesteście, gdyby nie Wy, to miejsce by nie istniało, a pisanie tych wszystkich recenzji nie miało by sensu!
A w podziękowaniu mam dla Was konkurs, który w najbliższych dniach ukaże się na blogu ;)


czwartek, 1 października 2015

Krystyna Mirek - Szczęśliwy dom

Helena i Jan Zagórscy mają właśnie obchodzić swoją czterdziestą rocznicę ślubu, sami od lat tworzą szczęśliwe małżeństwo, ale martwią się, czy ich córki ułożą sobie życie. Gabrysia od lat bezskutecznie stara się o dziecko, czeka na dwie kreski na teście, jednak nie zważa na inne rzeczy. Maryla, po rozwodzie, samotnie wychowuje dwójkę dzieci, szukając mężczyzny, w którym miałaby oparcie. Anielka, wychowuje samotnie córkę, wraz z ojcem prowadzi księgarnię, jednak nie skarży się na swoje życie, Julia z kolei musi podjąć bardzo ważną, dotyczącą jej uczuciowej przyszłości. Jak potoczą się losy rodziny Zagórskich?

Po książki Krystyny Mirek, mogę sięgać w ciemno, już kilka razy zdążyłam się przekonać, że wszystko co wyjdzie spod jej pióra, to gwarancja naprawdę dobrej literatury, tak było już kilka razy, tak jest i teraz. Już parę razy miałam do czynienia z twórczością Krystyny Mirek i jeszcze ani razu się nie rozczarowałam, przede mną jeszcze kilka jej powieści, które staram się sobie dawkować, by jak najdłużej być pod urokiem jej historii!

Od pierwszej przeczytanej przeze mnie książki Pani Krystyny, zakochałam się w klimacie tworzonych przez nią historii. Atmosfera panująca w jej książkach jest niezwykła i niepowtarzalna, nikt, tak jak Ona nie potrafi stworzyć tak wspaniałego klimatu! Również "Szczęśliwy dom", ma w sobie pełno uroku i jedynego, niepowtarzalnego klimatu. Autorka sprawiła, że już od pierwszych stron poczułam zapach jabłek i zapragnęłam znaleźć się w pachnącym owocami sadzie.

Nigdy nie przepadałam za opisami w książkach. Jednak u Krystyny Mirek, jakoś nigdy mi one nie przeszkadzały. W tej powieści autorka również tak pięknie wszystko opisuje, że można bez problemu wczuć się w sytuacje, poczuć ciepło rodzinne i zapach świeżo ugotowanych potraw. Pani Krystyna jest chyba jedyną autorką, której opisy naprawdę lubię, bo są one jak żywe!

Kolejną rzeczą, którą oczarowała mnie książka jest jej realność, od każdej strony, aż bije perspektywa prawdziwego życia - samotne wychowywanie dzieci, a także staranie się by upragnione dzieci mieć, rozłąki, trudne wybory. Wszystko jest tu jak w prawdziwym życiu. Jednak autorka pokazuje również te miłe realia, a mianowicie jak ważna jest rodzina, wsparcie, jej miłość i pomoc. Od książki tej aż bije ciepło, które tworzy rodzina Zagórskich, wiem, że się powtarzam, ale klimat stworzony przez autorkę sprawił iż bardzo wczułam się w tę historię i zżyłam się z bohaterami.

Czy muszę mówić, że książkę tę czyta się w zawrotnym tempie? Myślę, że nikt nie będzie tym faktem zaskoczony. Właściwie, to nie ja pochłonęłam tę książkę, ale to ona pochłonęła mnie! Mimo, iż miałam w tym czasie sporo na głowie, przeczytałam ją niezwykle szybko!
Muszę również wspomnieć o okładce, którą jestem zachwycona! Wydawnictwo Filia, jeszcze nigdy nie zawiodło mnie w kwestii okładek, które zawsze są piękne i dopracowane. Tak jest również w przypadku książki "Szczęśliwy dom", nie sposób nie zakochać się w tej pięknej okładce, od której, aż bije ciepło!

Pokochałam tę książkę całym sercem, zatonęłam w historii rodziny Zagórskich i teraz nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na drugi tom sagi, a po drodze czytać inne książki Pani Krystyny, których jeszcze przeczytać nie miałam okazji. "Szczęśliwy dom" naprawdę gorąco polecam, jest to książka idealna, na wieczorny relaks, w towarzystwie herbaty i wygodnego fotela. Jestem przekonana, że spodoba się każdej kobiecie. Ciepło i klimat, które aż biją od książek Krystyny Mirek, to rzeczy, dla których naprawdę warto poznać jej książki!

Za możliwość przeczytania książki bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia!