poniedziałek, 15 czerwca 2020

Wojciech Chmielarz - Wyrwa


Maciej Tomski musi szybko odnaleźć się w nowej rzeczywistości, kiedy wali mu się świat po śmierci żony. Jak poukładać to wszystko na nowo, jak powiedzieć o tym córkom? To jednak nie wszystko, Maciej nie wie jak to możliwe, że jego żona zginęła w miejscu, w którym w ogóle nie powinna być. Wkrótce okazuje się, że Janina miała więcej sekretów, niż można się było spodziewać.

Mam wrażenie, że nikomu tak dobrze nie wychodzą książki obyczajowe jak Wojciechowi Chmielarzowi. "Wyrwa" jest co prawda thrillerem psychologicznym, ale tak jak w innych książkach tego autora, które czytałam, więcej w niej obyczaju i części psychologicznej niż thrillera. Nic straconego, bo autor jest tak doskonałym obserwatorem i kreatorem rzeczywistości, że napisał naprawdę świetną powieść, która daje do myślenia i wciąga. Większa część książki to dochodzenie do prawdy o śmierci żony Macieja Tomskiego. Jest tu trochę zwrotów akcji, ale tak naprawdę dopiero ostatnie strony wprowadzają klimat thrillera i jak na tego autora przystało końcówka pozostawia czytelnikowi pytania, na które musi sobie odpowiedzieć sam. Z jednej strony nie lubię kiedy autor pozostawia nas z wieloma pytaniami, a z drugiej, już na tyle przyzwyczaiłam się, że Wojciech Chmielarz robi tak w swoich książkach, że byłoby dla mnie dziwne gdyby tym razem było inaczej.

"Wyrwa" jest historią tragedii rodzinnej, żałoby i nierozwikłanej zagadki śmierci Janiny Tomskiej. Autor w dużej mierze skupia się na wewnętrznych przeżyciach męża Janiny po jej śmierci, jednych ta część może nudzić, ale autor pokazał przejmującą walkę ze stratą i radzenia sobie z nową rzeczywistością. To książka tak naprawdę dość zwyczajna, ale mimo wszystko ma w sobie coś, bo wciąga i nie pozwala o sobie zapomnieć między kolejnymi rozdziałami. Końcówka to już bardziej kryminalny klimat, ale nie wiem, czy właśnie zakończenie do końca mnie satysfakcjonuje, jak dla mnie jest nieco niedopracowane i naciągane, sama do końca nie wiem co o nim myśleć. Nie zmienia to jednak faktu, że cała książka bardzo przypadła mi do gustu, podobają mi się przede wszystkim portrety psychologiczne bohaterów jakie stworzył autor, każde z bohaterów ma tak naprawdę wiele warstw, nie każdy pisarz potrafi tak dobrze to przedstawić, a Chmielarz tak.

Jak już wspominałam to książka bardziej obyczajowa, niż thriller, więc nie spodziewajcie się tutaj jakiegoś wielkiego dreszczyku emocji. Owszem jest parę zwrotów akcji, ale raczej daleko im do klimatu typowego thrillera. Fani Chmielarza jednak nie powinni być rozczarowani. Ja jestem w miarę usatysfakcjonowana tym co otrzymałam, czyli wciągającą historią, która pozostaje w myślach na dłużej. Fajnym uzupełnieniem książki jest słuchowisko - "Wyrwa. Historia Ułana", można je przesłuchać przed lub po książce, jest krótkie, ale bardzo ciekawie opowiedziane. Polecam zarówno główną historię, jak i właśnie słuchowisko.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję empikgo!

wtorek, 26 maja 2020

Wojcieh Chmielarz - Wyrwa. Historia Ułana


Ułan to młody mężczyzna, któremu wydaje się, że może wszystko i nigdy nie zostanie ukarany za swoje wykroczenia. Jego wujek - policjant skutecznie tuszuje wszystkie występki bratanka, który czuje się bezkarny. Jednak czy wszystko da się ukryć? Kiedy na jednej z imprez dochodzi do bójki, a ułan rani butelką syna lekarza, okazuje się, że może nie być łatwo przekonać ojca poszkodowanego, aby nie wnosił sprawy do sądu.

Audiobooki to raczej nie moja bajka. Jakoś nie potrafię żadnej książki przesłuchać do końca i ostatecznie kończy się na tym, że zaczynam ją w audiobooku, a kończę w wersji elektronicznej lub papierowej. To słuchowisko zaciekawiło mnie jednak z tego względu, że nie czyta go jedna osoba, a każdej postaci udziela głosu inny aktor i to jest strzał w dziesiątkę! Chętnie wysłuchałabym więcej takich audiobooków. Zwłaszcza, że dobór obsady był tutaj świetny i naprawdę można było poczuć klimat tej historii.

Mamy tutaj historię z przeszłości, tajemnicze utonięcie ojca Ułana, którego szczegóły tuszuje policjant oraz opowieść o Ułanie, mężczyźnie, który robi co chce nie ponosząc za to konsekwencji. W tym krótkim słuchowisku są manipulacje, kłamstwa i tajemnice, które sprawiają, że całość słucha się na jeden raz. To zresztą krótka opowieść, bo całość trwa 1,5 godziny, jej słuchanie nie zabierze dużo czasu, a z pewnością zachęci do przeczytania głównego tomu, czyli "Wyrwy". Historię Ułana można tak naprawdę posłuchać przed lub po "Wyrwie", bo chociaż według opisu to prolog, to spokojnie można go wysłuchać dopiero po przeczytaniu książki. To bardzo ciekawa inicjatywa, bo tak naprawdę, gdyby autor umieścił historię Ułana i jego wujka w głównej książce, całość mogłaby się trochę nie trzymać kupy, a tak poświęcono im całe słuchowisko.

Bardzo lubię książki Chmielarza, dają do myślenia i pozostają w myślach na dłużej. Autor zwykle pozostawia nas też z niedopowiedzeniami. Ten audiobook warto posłuchać, fanom książek Wojciecha Chmielarza na pewno się spodoba, a pozostałych może zachęci do lektury jego książek. Mam nadzieję, że będzie pojawiało się jak najwięcej takich inicjatyw!

Za możliwość zapoznania się z Historią Ułana dziękuję empikgo!

środa, 29 stycznia 2020

Colleen Hoover - Maybe now, Maybe not


Recenzja może zawierać spojlery z cz. 1 - Maybe someday

Ridge i Sydney próbują zacząć układać swoje wspólne życie. Wśród nich jednak nadal pojawia się była Ridge'a - Maggie. Dziewczyna wreszcie chce zacząć żyć w pełni, bez ciągłych zmartwień i nadopiekuńczego chłopaka. Nie jest to jednak takie łatwe jak mogłoby się wydawać, czy Sydney zaakceptuje obecność Maggie w ich życiu?
Mamy też drugą historię Warrena i Bridgette. Dziewczyna wydaje się kompletnie niedostępna dla otoczenia, ale może właśnie Warrenowi uda się sprawić, że na jej twarzy czasem pojawi się uśmiech?

Colleen Hoover to bez dwóch zdań jedna z moich ulubionych zagranicznych autorek. Mam wrażenie, że w pisaniu romansów naprawdę nikt nie może się z nią równać. Owszem, jest wiele innych pisarek, których książki również bardzo lubię, ale żadna jeszcze nie dorównała Hoover. Nie wiem czym takim się wyróżnia, ale jej książki zawsze trafiają prosto do mojego serca. Uwielbiam jej styl pisania, bohaterów i skomplikowane relacje które między nimi tworzy. Przed przeczytaniem "Maybe now" postanowiłam odświeżyć sobie "Maybe someday", niewiele już z niej pamiętałam, bo sięgnęłam po nią w okolicach premiery, czyli koło 2015 roku. Nie sądziłam, że ta historia nawet za drugim razem tak bardzo mnie wciągnie i poruszy. Zastanawiałam się jak Hoover wpadła na stworzenie takiej fabuły, relacji która rozdziera serce i pozostaje w głowie na długo, a wydawałoby się, że to tylko zwyczajny trójkąt miłosny, których w książkach pojawia się całe mnóstwo. Z chęcią sięgnęłam po "Maybe now" by dowiedzieć się jak potoczyły się losy bohaterów.

Choć uważam, że kontynuacja "Maybe now" nie była niezbędna to bardzo miło było wrócić do jednych z moich ulubionych bohaterów literackich. Jak już wiecie w tej części również pojawia się Maggie, jej choroba sprawia, że potrzebuje opieki. Dlatego też nie znika z życia Ridge'a i Sydney. Były chłopak oraz Warren to jedyni bliscy jakich ma. Sytuacja robi się nieco dziwna, szczególnie dla Sydney, która będzie musiała jakoś oswoić się z tą myślą. Maggie chciałaby żyć nie myśląc ciągle o swojej chorobie, dla niej utrzymywanie kontaktów z byłym i jego dziewczyną też nie będzie łatwe.  Hoover postawiła swoich bohaterów w dość skomplikowanych okolicznościach i to już w pierwszej części, gdzie wydawało się, że sytuacja jest właściwie bez wyjścia. Także tym razem cała ta relacja jest wyzwaniem dla każdego z bohaterów, jak sobie poradzą? W książce mamy dodatkowo osobne opowiadanie poświęcone Bidgette i Warrenowi i ich relacji właściwie jeszcze sprzed "Maybe someday". Oboje są dość ciekawymi osobowościami. Warren to żartowniś, z kolei Bridgette wydaje się zupełnie zamkniętą w sobie i dość niesympatyczną osobą. Ich relacja jest równie ciekawa i bardzo zabawna.

Jeśli czytaliście "Maybe someday" to warto poznać dalsze losy bohaterów, "Maybe now" może nie było konieczną kontynuacją, ale osobiście cieszę się, że ją przeczytałam. Może momentami było nieco zbyt cukierkowo, ale czytało się świetnie. Mnóstwo było śmiechów, wzruszeń i emocji, taką Hoover naprawdę lubię. Z kolei, jeśli pierwsza część jeszcze przed Wami to koniecznie ją nadróbcie, myślę, że się nie zawiedziecie!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwarte!

czwartek, 9 stycznia 2020

Kim Holden - Druga strona


Toby codziennie żyje w ogromnym poczuciu winy. W przeszłości życie go nie rozpieszczało, a jej demony ciągle go prześladują. Chłopak chce się poddać, wyznaczył już nawet datę kiedy skończy ze swoim życiem. Do tego czasu egzystuje pomagając przy różnych pracach właścicielowi budynku w którym mieszka, w ten sposób zarabia na życie. Gdy do domu wprowadza się Alice świat staje się bardziej znośny, ale czy uda jej się ocalić Toby'ego?

Kim Holden to autorka jednej z moich ulubionych książek - "Promyczka", każdą kolejną książkę Holden biorę w ciemno. "Druga strona" traktuje o wielu poważnych sprawach, podobnie jak "Promyczek", jest jednak zupełnie inna. Mam z nią pewien problem, to książka ważna i nie mam co do tego wątpliwości, jednak strasznie mi się dłużyła. Zupełnie mnie nie wciągnęła, myślę, że na takie książki po prostu nie w każdym momencie ma się ochotę i może gdybym sięgnęła po nią kiedy indziej to przeczytałabym ją w dwa dni a nie w dwa tygodnie. "Druga strona" porusza wiele ważnych tematów, głównie jednak traktuje o depresji. Dopiero czytając tę książkę uświadomiłam sobie, że rzeczywiście jest ona nadal poniekąd tematem tabu i wiele osób nie traktuje jej do końca poważnie. Książka Holden pokazuje nam z czym musi się mierzyć osoba chora, co dzieje się w jej głowie i jak funkcjonuje. Dodatkowo, jak wyczytujemy z posłowia autorki, jest to tak naprawdę relacja z pierwszej ręki, bo i ona kiedyś się z nią mierzyła.

Historia Toby'ego porusza i skłania do refleksji. Życie nie oszczędzało tego 18-latka. Wokół niego pojawiał się alkoholizm, śmierć, narkomania. Tak naprawdę walce z depresją do pewnego momentu nie miał go kto wesprzeć, był samotny z tym wszystkim. Dopiero pojawienie się Alice coś zmienia, pojawia się jakaś nadzieja w tym chłopaku. Wbrew pozorom nie jest to kolejna opowieść o miłości. Jej wątek się pojawia, jak zresztą w prawie każdej książce, ale dużo ważniejsze są tu inne sprawy. Depresja - to ona gra tu główną rolę, ta okrutna choroba wyniszcza od środka głównego bohatera, sprawia, że przestaje dostrzegać jakikolwiek sens życia. Cała historia pokazuje też jak ważna w życiu jest rozmowa, jak wiele może zmienić. Bohaterowie do pewnego momentu żyją jakby nie zauważając siebie nawzajem. Każdy żyje swoim własnym życiem, w samotności.

Trudno mi wymienić wady "Drugiej strony", a może rzeczywiście nie ma ich zbyt wiele? Mnie jednak po prostu wynudziła, tak jak wspominałam, może po prostu nieodpowiedni czas sobie wybrałam na jej czytanie. Zdaje sobie sprawę, że książka taka jak ta, musiała być przygnębiająca, nie zmienia o jednak faktu, że ciężko było mi przez nią przebrnąć. Muszę jednak powiedzieć, że to historia ważna, bo traktująca o poważnych problemach, o których nie zawsze się mówi. Do tego napisana jednak w taki sposób, który myślę, skłoni do refleksji każdego. To książka zupełnie inna od mojego ulubionego "Promyczka". Czy warta przeczytania? Tak, mimo tego, że nieco mnie wynudziła, uważam, że to ważne dzieło, po które jednak warto sięgnąć.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Księgarni Tania Książka!

wtorek, 17 grudnia 2019

Magdalena Witkiewicz - Uwierz w Mikołaja


Agnieszka zawsze spędzała Wigilię z babcią, dlatego gdy ta każe jej wyjechać gdzieś z przyjaciółmi, zamiast przyjechać do niej na święta, dziewczyna nie kryje zdziwienia. Postanawia jechać do babci i sprawdzić co kryje się za tą niespodziewaną zmianą decyzji. Gdy dojeżdża do domku na Kaszubach okazuje się, że babci tam nie ma, za to nieoczekiwanie spada tyle śniegu, że Agnieszka będzie zmuszona spędzić tam więcej czasu niż myślała, do tego z pewnym gościem. W innym mieszkaniu Zosia ze swoją mamą bawią się w "prawdziwy dom", wybierają się też do sklepów i wykładają do koszyka wszystko co tylko by chciały, a czego nie mogą mieć. I dla nich te święta będą niespodziewane.

Sezon na świąteczne książki już w pełni się rozpoczął, w księgarniach znajdziemy całe mnóstwo tytułów, które wydawnictwa proponują na święta.W tym roku mamy ich prawdziwy wysyp. Bardzo lubię książki w takim klimacie, choć czasem mam wrażenie, że niektóre są pisane na siłę, tak jakby koniecznie chciano napisać powieść świąteczną i już. "Uwierz w Mikołaja" jest jedną z pierwszych bożonarodzeniowych po które sięgnęłam w tym roku, nie wiem jak będzie dalej, ale na ten moment z czystym sumieniem muszę przyznać, że to jedna z najlepszych świątecznych powieści jakie kiedykolwiek miałam okazję czytać. To historia, która przede wszystkim rzeczywiście ma sporo wspólnego ze świętami, a to wbrew pozorom nie jest takie oczywiste. Trafiałam już na książki, które poza tytułem i okładką, z Bożym Narodzeniem miały wspólnego tyle co nic. Witkiewicz powoli wprowadza nas w świąteczny klimat rozpoczynając akcję na kilka dni przed Wigilią. Mamy okazję śledzić przygotowania bohaterów do świąt, ich rozterki z nimi związane. Czyta się to wszystko z wielką przyjemnością i uśmiechem na twarzy.

Gdybym miała powiedzieć, która z zawartych tu historii urzekła mnie najbardziej, to miałabym niemały problem, bo każda z nich ma sobie "to coś". Chyba ze względu na moje zamiłowanie do romantycznych książek, wybrałabym wątek Agnieszki i Mikołaja, który wciąga i pozostawia w napięciu od początku do końca. Z kolei jeśli chodzi o najzabawniejszy wątek, to świetnie się bawiłam śledząc losy pensjonariuszy z domu opieki "Happy End", starsze pani są po prostu niesamowite, a ich pomysły przechodzą czasem najśmielsze oczekiwania. Na uwagę zasługuje też historia Zosi i jej mamy, kobiet które nie mają sielanki i na święta oczekują jedynie spokoju. Każda z tych historii jest ciekawa, wciąga i porusza do głębi. Niektóre z nich są oczywiście nieco przesłodzone i podkoloryzowane, ale taka jest specyfika takich książek. Można się czepiać, że nikt nie zakochuje się w sobie w ciągu 7 dni i to pewnie prawda, ale np. w "Listach do M" rozgrywa się to w ciągu jednego dnia i mimo to je uwielbiam, tak samo jest z "Uwierz w Mikołaja".

Jestem naprawdę zachwycona tą powieścią, tak jak już wspominałam, dla mnie to na ten moment jedna z najlepszych książek świątecznych jakie czytałam. Niedawno pojawiła się informacja, że "Uwierz w Mikołaja" ma zostać zekranizowane, bardzo się z tego cieszę, mam nadzieję, że dojdzie do tego jak najszybciej, a powieść zostanie jak najwierniej odwzorowana. Tymczasem polecam Wam książkę, w gąszczu świątecznych powieści to jedna z perełek!

Ten i inne bestsellery znajdziecie w Księgarni Tania Książka, której bardzo dziękuję za możliwość przeczytania "Uwierz w Mikołaja"!


czwartek, 5 grudnia 2019

Adam Kay - Świąteczny dyżur


Niekończące się dyżury, praca w weekendy, a nawet w święta - tak wygląda życie lekarza, zwłaszcza tego młodego, który nie wykręci się jeszcze z pracy w święta, tego, który nie układa grafiku, czy też tego, który nie ma rodziny. Nawet jeśli miałby wolny pierwszy dzień świąt, to drugiego dnia prawdopodobnie już poszedłby do pracy. Adam Kay każde ze świąt spędził dyżurując w szpitalu i choć z pewnością miał wiele powodów do satysfakcji np. przyjmując porody, to nie zmienia to faktu jak bardzo wymęczająca to fizycznie i psychicznie praca, o czym pisze między wierszami.

Rzadko sięgam po reportaże, mimo, że przyciąga mnie ten gatunek. Zwykle jednak, choć chciałabym to choć trochę zmienić - po męczącym dniu łatwiej jest sięgnąć po kolejną obyczajówkę, niż po coś cięższego kalibru. Obie książki Adama Kaya są jednak reklamowane jako historie z dużą dawką humoru, a że tematyka medyczna mnie interesuje, to z chęcią sięgnęłam po drugą książkę Kaya - "Świąteczny dyżur". Trzeba przyznać, że książka rzeczywiście napisana jest z humorem i chociaż niestety nie zawsze on do mnie przemawiał, to czytało się ją bardzo szybko. Zresztą książka ta ma niecałe 200 stron, więc właściwie można przeczytać ją za jednym razem. Nie można autorowi odmówić lekkiego pióra mimo, że mierzył się z trudną tematyką. Znajdziemy tu historie stricte zabawne, ale też porażająco smutne, które zapamiętuje się dużo bardziej niż te humorystyczne i które skłaniają do naprawdę głębokich refleksji. Doceniam, że autor nie pozostawia nas samym sobie i tłumaczy trudniejsze kwestie medyczne.

Adam Kay w swojej pracy z pewnością wiele różnych sytuacji widział, a ja jako czytelniczka, czasem nie mogłam uwierzyć jakie rzeczy przychodzą ludziom do głowy! Autor z humorem i ironią doskonale odnajduje się w opisywaniu tych zdarzeń i idealnie je puentuje. Nie stara się (na szczęście) dodawać humoru sytuacjom, które wymagają powagi. Ostatecznie książka, mimo, że zabawna, jest dość gorzka w wymowie. Przeraża to, że brakuje lekarzy na oddziałach, jak pisze Kay - w święta ograniczają liczbę lekarzy do niezbędnego (bezpiecznego) minimum, tyle tylko, że niewiele się ono różni od codziennego stanu rzeczy. Lekarze są przepracowani, nie mają czasu na życie prywatne, co oczywiście skutkuje rozpadem związków, więzi z rodziną, przyjaciółmi. W "Będzie bolało" autor opisywał nawet, że zdarzyło mu się kiedyś zasnąć za kierownicą z przemęczenia po wielogodzinnym dyżurze ze sporą liczbą porodów. Personelu medycznego jest na tyle mało, że nie ma ich kto zastąpić, w książce znajdziemy sytuacje, gdy zarząd nie chciał udzielić urlopu stażystce z powodu śmierci jej dziadka. Straszna jest myśl, gdzie to wszystko zmierza.

Praca lekarza jest obarczona sporym wysiłkiem zarówno fizycznym, jak i psychicznym, mierzenie się z tak dużą liczbą trudnych przypadków musi się w końcu położyć się cieniem na psychice. Może nie była to tak zabawna książka jak bym chciała, ale mam wrażenie, że jest ważna (to samo tyczy się "Będzie bolało"), ujawnia bolesne oblicze służby zdrowia i skłania do refleksji. Medyczna tematyka chyba nigdy mi się nie znudzi, ale zarówno "Będzie bolało" jak i "Świąteczny dyżur" jak najbardziej mogę Wam polecić, może i nie uśmiejecie się do rozpuku, ale mam nadzieję, że tak jak ja, stwierdzicie, że warto było poświęcić czas dla tych książek.

Tę oraz inne nowości znajdziecie w Księgarni Tania Książka, której bardzo dziękuję za możliwość przeczytania "Świątecznego dyżuru"!

niedziela, 17 listopada 2019

Samantha Towle - River


Carrie pragnie uciec przed swoim dotychczasowym życiem, które każdego dnia przynosi jej tylko strach. Przeprowadza się do małego miasteczka, zmienia tożsamość i ma nadzieję, że już nigdy nie będzie musiała spojrzeć w oczy swojemu mężowi. W nowym miejscu poznaje Rivera - sąsiada, który nie jest skory do bliższej znajomości. Może jednak nie jest taki zły, bo pomaga jej uratować psa, a jest po prostu samotny - tak jak Carrie.

Samantha Towle skradła moje serce całkiem niedawno książkami o kierowcach rajdowych, czyli "Revved" i "Revived". Te dwie powieści bardzo mi się podobały, głównie dlatego, że bardzo lubię książki ze sportowcami w roli głównej, ale i sama fabuła była zaskakująca. Jak jest w przypadku "River"? Nie mogłam się doczekać tej książki i kiedy w końcu po nią sięgnęłam, przeczytałam w mgnieniu oka. Choć łatwo przewidzieć tu zakończenie, to mimo wszystko nie odbiera to przyjemności z czytania. Co prawda Towle nie pozbyła się schematów i postawiła na drodze dwie poranione dusze, ją - skrzywdzoną przez męża i jego - zranionego w dzieciństwie, to wyszło jej to bardzo dobrze. Prawda jest taka, że przy takiej ilości nowych książek nie da się całkowicie wyzbyć schematów, ale jeśli i nimi dobrze się pokieruje, to mogą skleić się w całkiem niezłą książkę i tak jest w tym przypadku. Do tego styl autorki prosty i lekki sprawia że czyta się jej dzieła z przyjemnością!

Życie żadnego z dwojga bohaterów nie było usłane różami. Carrie ma dosyć życia z mężem psychopatą, zwłaszcza, że coś się zmienia - jest w ciąży. Małe miasteczko do którego się przenosi wydaje się wręcz idealnym miejscem, cisza, spokój - jest przekonana, że nie będzie jej tam szukał. Jej jedynym sąsiadem jest River, zresztą niezbyt skłonnym do pogaduszek. Podczas pierwszego spotkania po prostu ignoruje Carrie. Ten mężczyzna już dawno stracił zaufanie do ludzi i nie ma ochoty na nowe znajomości. Oboje są samotni i zagubieni, stopniowo zaczynają się odnajdywać.
Towle poruszyła w swojej książce ważny temat jakim jest przemoc domowa i jak oddziałuje ona na późniejsze życie. To w gruncie rzeczy dość smutna historia, ale nie zmienia to faktu, że warto po nią sięgnąć, bo porusza istotne tematy, a poza tym jest zwyczajnie dobrze napisana. Fabuła może nie jest odkrywcza, a jednak sprawia, że cała książka naprawdę pochłania i zapada w pamięć.

Jeśli macie ochotę na powieść, która Was poruszy i wciągnie, to nie mogliście trafić lepiej. Ja sięgnęłam po nią kiedy miałam mały kryzys czytelniczy, z którym jednak ta książka świetnie sobie poradziła. Jak na mnie przeczytałam ją naprawdę szybko, bo w kilka dni. Mam nadzieję, że na polskim rynku wydawniczym szybko pojawi się kolejna powieść tej autorki, bo ja już nie mogę się doczekać. Towle powoli staje się dla mnie jedną z tych autorek, po które mogę sięgać w ciemno, bo wiem, że się nie zawiodę. Czekam na kolejne dzieła tej Pani, a Wam tymczasem gorąco polecam "River"!

Tę oraz inne książki dla kobiet znajdziecie w Księgarni Tania Książka, której bardzo dziekuję za możliwość przeczytania "River"!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka