Witajcie! Dziś przychodzę z trzecim postem z serii "Książkowe MMA", może pamiętacie, że dwa posty z tej serii ukazały się już jakiś czas temu na blogu moim i Minni z bloga
Bądź tu teraz z którą organizuję tę akcję. Po sporej przerwie powracamy z "Książkowym MMA"! :) Jeśli chceielibyście sobie odświeżyć poprzednie dyskusje, zostawiam Wam linki:
"Niezgodna",
"19 razy Katherine" :)
Pewnie już nie pamiętacie poprzednich dyskusji, więc w skrócie, chodzi nam o to, by za jednym razem zgromadzić dwie sprzeczne opinie dotyczące jakiejś książki (tym razem jest to "Czy wspominałam, że cię kocham?"). W taki sposób chcemy pokazać, że jednym książka może się niezmiernie podobać, a innym niekoniecznie, oraz pomóc zorientowaniu się, czy książka ta może przypaść Wam do gustu. Do udziału w naszej drugiej dyskusji zaprosiłyśmy
Książkomanię oraz Irenę z bloga
Zapatrzona w książki . Tak jak w przypadku poprzednich dwóch dyskusji, chciałabym rozjaśnić Wam nazwę naszego pomysłu, bo niby dlaczego „Książkowe MMA” i co znaczy to MMA? Ponieważ mają ukazać się tu sprzeczne opinie, to skojarzyłyśmy to z walką, a MMA to skrót od angielskiego Mixsed Martial Arts, czyli mieszane sztuki walki, a jest do dyscyplina sportowa, w której zawodniczy walczą wręcz.
Jeśli jesteście ciekawi całej dyskusji to zapraszam do czytania!
Pytanie pomocnicze:
Co sądzicie o samym pomyśle na fabułę? Jakie oczekiwania wiązałyście z "Czy wspominałam, że cię kocham?"
Książkomania: Pomysł na samą fabułę może nie jest jakiś wyszukany, oryginalny. To typowy schemat dla powieści typu New Adult. Jednak ja odczułam w niej coś, co przyciąga i uzależnia. Problemy głównych bohaterów - Eden i Tylera - są problemami współczesnej młodzieży, których niestety często nie zauważamy, albo nie chcemy zauważyć. I dlatego o tym powinno się pisać i mówić jak najwięcej. To co, że już takie powieści były - liczy się to żeby jak najwięcej osób je przeczytało i uświadomiło sobie, że życie wcale nie jest kolorowe.
Irena: "Czy wspominałam, że Cię kocham?" przekonał mnie do siebie taką "amerykańską" okładką. Sugerowała ona, że dostanę coś lekkiego, akurat by zapomnieć o codzienności. Z kolei opis sugeruje, że fabuła będzie o trudnych relacjach córka-ojciec, smakowaniu zakazanych rzeczy i letniej miłości. Książkomania ma rację, że o problemach współczesnej młodzieży powinno się pisać jak najwięcej, ale Maskame moim zdaniem poszła w zupełnie złym kierunku. I dodatkowo wyolbrzymiła sprawę, która nie ma racji bytu (chodzi mi o powiązania rodzinne Eden i Tylera). Tak więc pomysł na fabułę jest super, ale wykonanie niestety nie.
Książkomania: Powiązania rodzinne Eden i Tylera - uważam, że to nie wyolbrzymianie sprawy, tylko czysto moralna sprawa. Powszechnie wiadomo, że przybrane rodzeństwo nie ma racji bytu. W "Czy wspominałam, że Cię kocham?" w ogóle nie mamy żadnego powiązania rodzinnego, bo Eden i Tyler nie mają wspólnych rodziców, toteż nie mają żadnego powiązania krwi. Ale z punktu społecznego, moralnego, lokalnego, czy jak to tam nazwać, jest to po prostu, nie tyle może co zakazane, co hmm... źle się na to patrzy. Może młodszych pokoleń już tak nie razi ten fakt, ale dla starszych zawsze pozostaną przybranym rodzeństwem, bo przecież ich rodzice są małżeństwem i zawsze będzie krążyło pytanie "co ludzie powiedzą?". Sami bohaterowie mają świadomość tego, że mogą być razem, ale dla społeczeństwa zawsze ich miłość będzie niedopuszczalna. Myślę, że autorka to właśnie chciała pokazać, że w społeczności lokalnej zachowują się jeszcze pewne stereotypy, przesądy i jak trudno się sprzeciwić całemu światu. Także ja jestem zdania, że Maskame nie wyolbrzymia sprawy, tylko ukazuje ją w prawdziwym, realnym świetle.
Pomysł, jak i wykonanie fabuły jest dobre, nawet bardzo dobre. Już wspomniałam, że ukazuje ona problemy życia codziennego. Autorka skupiła się bardziej na tej "zakazanej" miłości, niż np. na relacjach ojciec-córka. Czy poszła w dobrym kierunku? Ja uważam, że TAK.
Irena: Co do powiązania rodzinnego Eden i Tylera zgodziłabym się z Tobą gdyby tych dwoje znało się od dziecka, było razem wychowywane. Wtedy nawet ja zauważyłabym tu zakazane uczucie, ale tak? Nawet w małej, lokalnej społeczności czepiać by się mogli ci, co nie mają co robić ze swoim życiem i plotki są ich jedyną rozrywką. Mamy inne czasy i nawet dorośli patrzą inaczej. Zwykłe czepialstwo, które byłoby zapewne w mniejszości. Po przeczytaniu książki przeprowadziłam nawet kilka rozmów ze starszymi osobami, które to potwierdziły. Bohaterowie się do tej pory nie znali, tylko wiedzieli o swoim istnieniu. To tak jakby dwoje obcych ludzi się spotkało.
Moim zdaniem ukazała tylko to jak nastolatkowie piją, ćpają, imprezują a dorośli nic z tym nie robią tylko sobie pogadają. Nie denerwowały mnie opisy ciągłych imprez i co się na nich dzieje, bo fakt, taka jest teraz rzeczywistość. Wkurzała mnie ignorancja dorosłych. Tak samo irytujące były opisy tego co kto nosił i wieczne wzmianki o conversach i zachowanie Eden. Chłopak każe jej, że tak powiem spadać a ona pcha się w jego życie. Jestem zdania, że jeśli ktoś tak intensywnie daje mi znaki, że mam zająć się swoim życiem to robię to.
I jeszcze jeśli chodzi o kontakty z ojcem, została zaproszona by naprawić ich relacje a kontakt kończy się na "dzień dobry", "dobranoc" i ochrzanie gdy coś narozrabia, nawet jeśli skupia się na "zakazanym" uczuciu ten wątek jest bardzo naciągany.
Książkomania: A ja będę trzymała się swojego zdania, że opinia społeczeństwa na ich miłość byłaby w realnym świecie dużą przeszkodą i dlatego autorka tak wyraźnie podkreśliła ten wątek. Owszem, gdyby wyjechali, może coś by to zmieniło, niemniej jednak zawsze w otoczeniu ich rodziny, chodziłyby plotki i pomówienia, że to jednak niemoralne.
Eden miała problem z samą sobą – była zakompleksiona. Rówieśnicy się z niej podśmiewywali, miała nadwagę i tym samym utraciła pewność siebie. Nic dziwnego, że jej zachowanie mogło być nieco inne. To, że były wzmianki o conversach, to akurat mnie nie dziwi – spotkałam się już z tym nie raz. A co do Tylera i jego postawy to już jest chyba najmniejszy powód, by się tego czepiać. Tayler ma problemy, traumę z przeszłości i jedyną drogą ucieczki jaką znalazł to otoczenie się murem, nałożenie maski twardziela i ucieczka w narkotyki. Czyż nie jest to znajome? Ile jest takich przypadków wśród młodzieży? Tysiące! Eden jako jedyna nie zraziła się jego ciągłym odpychaniem, zauważyła problem i się nie poddała. Jako jedyna! To akurat jest w tym wszystkim najlepsze, że mimo ciągłego odpychania miała tyle siły, by w końcu przedrzeć się przez mur Tylera i dotrzeć do niego. Może dlatego się w niej zakochał. Jako jedyna dostrzegła prawdziwego Tylera, a nie tego luzaka i twardziela, którego odgrywał. Nawet matka się w pewnym sensie już poddała, nie umiała pomóc własnemu dziecku. I to jest niestety przykre, jednak autorka bardziej skupiła się na relacjach Eden-Tyler, niż Tyler-matka, więc nie wiemy do końca, czy matka już całkiem zrezygnowała z syna. Głównym wątkiem jest tutaj Eden i Tyler, więc nie dziwi mnie, że inne są pomijane. W końcu to powieść new adult, a nie dramat. A New Adult ma do to siebie, że „jest ona z problemami, on z problemami i razem coś tam tworzą”.
Irena: Może to zależy od społeczeństwa w jakim się żyje, ich poglądów. Ja jednak będę obstawiać przy swoim, cały czas twierdzę, że w ich związku nie byłoby nic kontrowersyjnego. Ani nie łączą ich więzy krwi, ani nie są do siebie przywiązani pod względem siostra-brat. Nie ma tutaj podstaw do osądzania i wytykania palcem.
Nie czepiam się zachowania Eden całościowo, bo wiem, że życie z kompleksami nie jest łatwe, że to powoduje iż człowiek postępuje różnie.
[SPOJLER]Oprócz tego, że w moim odczuciu była nachalna uwierał mi fakt iż nie miała większej siły woli by nie dopuścić do zdrady, nawet w takim niewinnym stopniu. Zwłaszcza, że "przyjaźniła" się z dziewczyną Tylera.
[KONIEC SPOJLERA]
Wzmianki o conversach, co kto miał ubrane - rozumiem dbanie o detale, ale tutaj było tego dla mnie za dużo. Może to kwestia gustu, zainteresowań, ale te fragmenty mogłyby być pominięte/skrócone.
Autorka nie skupiła się na ich problemach tylko na tym jak od nich uciekają oboje. Jeśli by zrównoważyła ich etap dogadywania się z szerszym przedstawieniem traumatycznej przeszłości i mniejszą liczbą opisów imprez, które nic nie wnoszą byłoby o wiele lepiej. Książkomania opisała to przekonująco, mi w książce brakowało tego. Na pierwszy plan wysuwały się wieczne imprezy, narkotyki, wykroczenia, i akcentowanie niby pokrewieństwa. Nawet na New Adult jest zbyt powierzchowne, ale do dopracowania.
Książkomania: W kwestii relacji Eden-Tyler, a głównie ich pokrewieństwa chyba nie dojdziemy do porozumienia. Ja cały czas obstawiam przy swoim, że jednak to mało moralne dla społeczeństwa.
[SPOJLER] Napisałaś o zdradzie - tutaj nie mam pretensji do Eden, że tak postąpiła. Tyler ją intrygował, ona jego również. Moment, chwila i puściły wszelkie granice. Pożądanie to wielka siła, a to, co zakazane najlepiej smakuje. Nie popieram zdrady, ale nadaje ona charakteru powieści.
[KONIEC SPOJLERA]
Racja, ze oboje uciekają od swoich problemów i każdy ma na to inny sposób. Ale to właśnie te ucieczki ich do siebie zbliżają i pozwalają zrozumień się wzajemnie. Często w takich chwilach poznajemy prawdziwych przyjaciół, czy partnerów. Tutaj "znajomi" Tylera nie dostrzegali jego problemów, nawet jego dziewczyna nic nie widziała. owszem pobieżnie coś tam wiedzieli, ale nie starali się poznać prawdziwej przyczyny i mu pomóc. Natomiast "znajomi" Eden dodatkowo z niej szykanowali, co już w ogóle jest podłe.
Ja z chęcią przeczytam drugą część. Już nawet czeka u mnie na półce. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej niż przy debiucie.
Irena: Chyba nie dojdziemy, bo ja cały czas będę obstawiać przy swoim jeśli chodzi o ich pokrewieństwo.
[SPOJLER] Jestem uczulona na temat zdrady, chociaż tak jak piszesz, pożądanie to wielka siła, a związek Tylera był jaki był. Jednak Eden przez wzgląd na siebie, swoje samopoczucie powinna postąpić inaczej.
[KONIEC SPOJLERA]
Co do ucieczek masz racje, to ich zbliża, jak to w New Adult, w tym aspekcie autorka obrała dobry kierunek. Tylko za mało samego radzenia sobie było w książce (co może zmieni się w drugim tomie) tylko ucieczka. Prawdę mówiąc oboje mają "przyjaciół", którzy na te miano nie zasługują. Brak reakcji, szykanowanie... Żałuje, że Maskame nie skupiła się na tych ważnych wątkach, bo nie przekonuje mnie stwierdzenie, że New Adult więc musi być tylko o miłości, jej i jego problemach i jak się "docierają". New Adult jest o tym i o efektach, przemianach, czego tu mi brakuje. Tylko muszę dodać, że nie skreślam Maskame jako autorki, ma dobry pomysł tylko wykonanie trzeba dopracować i życzę jej by kolejne książki były dużo lepsze.
Książkomania: Czyli doszłyśmy do pewnego porozumienia. Maskame w kolejnych powieściach się trochę poprawi, dopracuje pewne wątki i wszystko będzie cacy :)
Trzymam za nią kciuki! :)
Pytanie: Autorka jest jeszcze młoda, co sądzicie o jej warsztacie pisarskim? Młody wiek, to raczej małe doświadczenie, co może się odbić stylu pisania, który może okazać się banalny, czy też wręcz płytki. Jak było w tym przypadku?
Książkomania: Akurat w tym przypadku mamy do czynienia z debiutem literackim, a więc zero porównywania do innych dzieł pisarza. Młody wiek akurat jest według mnie atutem. Wiąże się to z nowym, świeżym spojrzeniem na problemy. Sam temat może się wydawać banalny, ale na pewno nie płytki. W książce poruszane są ważne problemy i tematy, a młody wiek autorki sprawia, że mamy większe poczucie urzeczywistnienia.
Irena: Estelle Maskame pomimo młodego wieku potrafi pisać, książkę mimo wszystko czyta się szybko, a drugą połową książki dała mi nadzieje, że potknięcia z tej części zostaną wyprostowane. Kwestia doszlifowania warsztatu pisarskiego. Jednak językowo, stylistycznie nie mam zastrzeżeń. Z pewnością pokazuje temat z innego punktu widzenia i to jest fajne. Niestety mnie do siebie nie przekonała drogą, którą poszła.
Ja: Mnie akurat bliżej do stanowiska Książkomanii ;) "Czy wspominałam, że Cię kocham?" zawładnęło moim sercem, mimo, że może sam pomysł na książkę nie był jakiś oryginalny, książka całkowicie mnie pochłonęła i nie chciała wyjść z głowy, przez nią miałam ogromnego kaca książkowego i trudno było mi się zabrać za inne powieści. Jednak dziewczyny moim zdaniem podały naprawdę przekonujące argumenty :)
Jak Wam się podobała dyskusja? Może czytaliście już "Czy wspominałam, że cię kocham?" i możecie określić, czy bliżej Wam do stanowiska Ireny, czy Książkomanii? Jeśli nie czytaliście tej książki, która z dziewczyn przekonała Was bardziej? :)
[01.02.2016, 19:27] Książkomania Recenzje: