środa, 24 lutego 2016

Stosik 1/2016

Przenieśmy się do grudnia...
Nowy rok już dawno się zaczął, a ja jak zwykle jestem spóźniona ze stosikiem, bo jak sugeruje choinka na zdjęciu ten stosik, to książki, które dotarły do mnie w grudniu. W GRUDNIU! Tak, wiem powinnam go pokazać już dawno temu, ale jak to ja zawsze mam zaległości ze stosami ;) Spytałam Was na fanpage'u, czy chcecie zobaczyć i chcieliście, więc jest! Książek nie jest specjalnie dużo, ale biorąc pod uwagę jakie mam zaległości w czytaniu, to nawet dobrze ;) Wszystkie tytuły poza "Amber" to prezenty świąteczne :)

Od góry:

  1. "Zaginięcie" - Remigiusz Mróz - "Kasacja" na mojej półce czekała, dosyć długo, a "Zaginięcie" miało być prezentem, który mnie zmobilizuje do nadrobienia "Kasacji", jak się okazało skutecznym :)
  2. "Ty jesteś moje imię" - Katarzyna Zyskowska-Ignaciak - długo nie zwracałam na tę książkę większej uwagi, jednak gdy przeczytałam recenzję na blogu Życie między wierszami, wiedziałam, że muszę ją przeczytać!
  3. "Cicha 5" - to efekt pracy siedmiu znanych polskich autorek, na książkę miałam ochotę już w zeszłym roku,a teraz nareszcie ją mam, w święta nie udało mi się jej przeczytać, ale myślę, że jeśli przeczytam ją w nieświątecznym okresie to również mi się spodoba :)
  4. "Pan Darcy nie żyje" - Magdalena Knedler - ostatnio jakoś nabrałam ochoty na kryminały, a motyw Pana Darcy'ego tym bardziej przekonuje mnie, by szybko zapoznać się z tym tytułem :)
  5. "Podaruj mi miłość" - czyli 12 świątecznych opowiadań, zaczęłam je czytać w święta, ale jakoś w pewnym momencie je porzuciłam i zaczęłam inną książkę, nie były złe, wrócę do nich niedługo, ale w tamtym momencie potrzebowałam przeczytać coś innego ;)
  6. "Światło, którego nie widać" - Anthony Doerr - o tej książce słyszałam już naprawdę mnóstwo pozytywnych opinii, więc nie mogłabym jej ominąć!
  7. "Amber" - Gail McHugh - jedyna w tym stosiku książka do recenzji, którą możecie poznać tutaj: link ;) A dodatkowo, znalazła się w niej moja rekomendacja ;)
Dajcie znać co polecacie, a co chcielibyście przeczytać, bo mimo, że zdjęcie robiłam już dawno to przeczytałam, jedynie "Amber"!

sobota, 20 lutego 2016

Zakładkowy TAG

Dawno na blogu nie było żadnego TAGu, nominacji mam sporo i szczerze mówiąc nawet nie dałabym rady ich wszystkich zrobić, więc przepraszam, jeśli ktoś nominował mnie do TAGu, a ja go nie zrobiłam ;) Przechodząc do Zakładkowego TAGu, nominowała mnie do niego Kitty Candy, za co jej dziękuję :) Wydał mi się on naprawdę ciekawy, ponieważ sama lubię oglądać zakładki innych :)


1. Twoja pierwsza zakładka
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jaka zakładka była moją pierwszą, ale z tego co pamiętam, ta na pewno była jedną z pierwszych ;) Miałam jeszcze kilka podobnych, ale gdzieś się pogubiły ;)









2. Pierwsza samodzielnie wykonana przez Ciebie zakładka
Zakładek jakoś sama nigdy nie robię, ale przypominało mi się, że kiedyś, jeszcze chyba w trzeciej klasie podstawówki, robiliśmy takie cudo :) Strasznie mi się podoba i chyba pomyślę, jak się taką zakładkę robiło, by móc sobie jeszcze kilka takich zrobić :)






3. Twoja ulubiona zakładka
Jedna? Nie... Wybrałam trzy, a to i tak nie wszystkie, które mi się podobają, bo większość swoich zakładek lubię :) Zakładka z motylem jest naprawdę świetna i ślicznie wygląda wystając z książki, zakładka w środku z book geek, nie wiem co ma w sobie takiego, ale naprawdę mi się podoba, a ta po lewej stronie - nie mogłabym jej nie uwielbiać :)






4. Zakładka, którą najczęściej używasz
Ostatnio używam w sumie tylko tę :) Naprawdę ją lubię, szczególnie, że widnieją na niej trzy książki, które czytałam, w tym "książka mojego życia", czyli "Czy wspominałam, że cię kocham?" :D







5. Ostatnio nabyta zakładka 
Kupiona tydzień temu w Matrasie, zawsze gdy tam wchodzę i widzę zakładki po prostu nie mogę się oprzeć, by jakiejś nie kupić :) Ta jest według mnie naprawdę urocza :)








6. Zakładka, którą ostatnio przyniósł Ci listonosz
Zakładki od Książki od kuchni :) Swoją drogą naprawdę ładne :)









7. Najbardziej zniszczona zakładka
Przejrzałam całą moją kolekcję i nie znalazłam żadnej zakładki, która byłaby na tyle zniszczona, by ją tutaj pokazać ;)

To już cały TAG, zapraszam wszystkich chętnych do jego wykonania :)
A Wy lubicie zakładki? Ja uwielbiam! Niby to tylko kawałek tekturki, ale bardzo mnie uszczęśliwia ;)

poniedziałek, 15 lutego 2016

Przedpremierowo: Estelle Maskame - Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?

Tyler i  Eden nie widzieli się od dwóch lat, dwóch długich lat. Po tym czasie Tyler zaprasza Eden na wakacje do Nowego Jorku, dla dobra wszystkich chcieli zapomnieć o uczuciu, które ich połączyło, a teraz ponownie się spotkają. Czy ich miłość wygasła? Jak szybko się okazuje, wcale nie, wtedy przychodzi czas by zmierzyć się z rzeczywistością...

Głowę mam tak naładowaną myślami, że nie mam pojęcia od czego zacząć! Ta książka jest tak dobra, tak niesamowicie dobra! Gdy piszę tę recenzję jestem jeden dzień po lekturze, a emocje cały czas jeszcze ze mnie nie zeszły, cały czas moje myśli krążą wokół tej książki. Gdy zaczynałam ją czytać sądziłam, że nie dorówna poprzedniczce, teraz wiem, jak bardzo się pomyliłam. "Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" dorównało pierwszemu tomowi, a nawet według mnie było odrobinę lepsze! Naprawdę nie mogłam się doczekać lektury drugiego temu, a teraz tym bardziej mam ochotę już teraz zapoznać się z trzecim!

Zakończenie wbiło mnie w fotel, nadal nie mogę się po nim otrząsnąć, po prostu nie wierzę, że autorka tak to zakończyła. Nie wierzę! Miałam ochotę zacząć krzyczeć ze złości, ale biorąc pod uwagę, że kończyłam gdy wszyscy już spali, pewnie obudziłabym cały dom. Zakończenie kompletnie mnie rozbiło, a serce biło mi do ostatniej strony. Po zakończeniu lektury długo nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Może odrobinę za dużo w całej książce dramatyzmu, ale ja zwyczajnie nie umiem tego skrytykować... Nie przy tej książce... Po przeczytaniu "Czy wspominałam, że Cię kocham?" mówiłam na tę powieść "książka mojego życia", a teraz to drugi tom zdobył to miano, więc to co tutaj piszę to czysto subiektywne odczucia.

Emocje towarzyszące czytaniu tej książki były naprawdę ogromne, śmiałam się z niektórych sytuacji, często denerwowałam na niektóre decyzje bohaterów. Momentami najchętniej weszłabym do książki i powiedziała co nieco niektórym postaciom i mam tu na myśli głównie jedną z postaci drugoplanowych, choć niechętnie przyznaję, że Eden i  Tyler też czasami działali mi na nerwy, ale myślę, że to również dzięki temu moje i tak już ogromne emocje jeszcze się wzmagały.

Autorka gdy pisała tę serię była w sumie jeszcze nastolatką, zaczęła umieszczać rozdziały na Wattpadzie i zyskała rzeszę fanów, czemu naprawdę wcale się nie dziwię. Już po lekturze "Czy wspominałam, że Cię kocham?" wiedziałam, że autorka ma potencjał, a w drugim tomie tylko to potwierdziła, serwując nam niezliczone zaskoczenia! Po takim zakończeniu jak w tym tomie, aż chyba boję się, co autorka przygotowała w tomie trzecim ;)
Fabuła książki niesamowicie wciąga i naprawdę z trudem robiłam sobie przerwy w czytaniu. To jedna z tych książek, gdy kiedy ją czytamy, aż do końca możemy mówić "jeszcze tylko jeden rozdział". Do tego styl pisania Maskame jest bardzo przyjemny, lekki i plastyczny.

Jeśli macie ochotę na coś lekkiego i niezwykle wciągającego, to nie zwlekajcie dłużej, tylko sięgnijcie po serię DIMLY! Gorący klimat Nowego Jorku powinien odeprzeć zimę za oknem, a jeśli wolicie poczekać do lata również wtedy książka ta z pewnością nada się na leniwe i gorące dni! Mam nadzieję, że wyjątkowa, pełna niespodzianek historia Eden i Tylera pochłonie Was równie bardzo jak mnie, więc jeżeli czytaliście już  "Czy wspominałam, że Cię kocham?", to koniecznie sięgnijcie po "Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?", a jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszego tomu to koniecznie to nadróbcie! Ja nie mogę się doczekać trzeciego tomu, mam nadzieję, że szybko pojawi się w Polsce, bo naprawdę nie wiem, jak wytrzymam tę niepewność!

Za możliwość przedpremierowego poznania tej niesamowitej książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Feeria Young! 

niedziela, 14 lutego 2016

Wyniki konkursu!

W końcu przychodzę do Was z wynikami konkursu, w którym wygrać mogliście "Pozytywkę" - Agnieszki Lis :) By wygrać tę książkę mieliście odpowiedzieć na pytanie: co pozytywnie nastraja Was do życia, było naprawdę dużo ciekawych odpowiedzi, a ja długo nie mogłam się zdecydować, by wybrać jedną. Ostatecznie wygrywa jednak:
Mea Culpa

Serdecznie gratuluję i już piszę maila. Na adres czekam 7 dni ;) Za wszystkie zgłoszenia bardzo dziękuję, były naprawdę ciekawe, ale niestety musiałam wybrać tylko jedno :) Nie martwcie się jednak jeśli tym razem się nie udało, z pewnością niedługo pojawią się kolejne konkursy, śledźcie więc bloga ;)

środa, 10 lutego 2016

Książkowe MMA ~ "Czy wspominałam, że Cię kocham?"

Witajcie! Dziś przychodzę z trzecim postem z serii "Książkowe MMA", może pamiętacie, że dwa posty z tej serii ukazały się już jakiś czas temu na blogu moim i Minni z bloga Bądź tu teraz z którą organizuję tę akcję. Po sporej przerwie powracamy z "Książkowym MMA"! :) Jeśli chceielibyście sobie odświeżyć poprzednie dyskusje, zostawiam Wam linki: "Niezgodna", "19 razy Katherine" :)
Pewnie już nie pamiętacie poprzednich dyskusji, więc w skrócie, chodzi nam o to, by za jednym razem zgromadzić dwie sprzeczne opinie dotyczące jakiejś książki (tym razem jest to "Czy wspominałam, że cię kocham?"). W taki sposób chcemy pokazać, że jednym książka może się niezmiernie podobać, a innym niekoniecznie, oraz pomóc zorientowaniu się, czy książka ta może przypaść Wam do gustu. Do udziału w naszej drugiej dyskusji zaprosiłyśmy Książkomanię oraz Irenę z bloga Zapatrzona w książki . Tak jak w przypadku poprzednich dwóch dyskusji, chciałabym rozjaśnić Wam nazwę naszego pomysłu, bo niby dlaczego „Książkowe MMA” i co znaczy to MMA? Ponieważ mają ukazać się tu sprzeczne opinie, to skojarzyłyśmy to z walką, a MMA to skrót od angielskiego Mixsed Martial Arts, czyli mieszane sztuki walki, a jest do dyscyplina sportowa, w której zawodniczy walczą wręcz.
Jeśli jesteście ciekawi całej dyskusji to zapraszam do czytania!

Pytanie pomocnicze
Co sądzicie o samym pomyśle na fabułę? Jakie oczekiwania wiązałyście z "Czy wspominałam, że cię kocham?"

Książkomania: Pomysł na samą fabułę może nie jest jakiś wyszukany, oryginalny. To typowy schemat dla powieści typu New Adult. Jednak ja odczułam w niej coś, co przyciąga i uzależnia. Problemy głównych bohaterów - Eden i Tylera - są problemami współczesnej młodzieży, których niestety często nie zauważamy, albo nie chcemy zauważyć. I dlatego o tym powinno się pisać i mówić jak najwięcej. To co, że już takie powieści były - liczy się to żeby jak najwięcej osób je przeczytało i uświadomiło sobie, że życie wcale nie jest kolorowe.

Irena
: "Czy wspominałam, że Cię kocham?" przekonał mnie do siebie taką "amerykańską" okładką. Sugerowała ona, że dostanę coś lekkiego, akurat by zapomnieć o codzienności. Z kolei opis sugeruje, że fabuła będzie o trudnych relacjach córka-ojciec, smakowaniu zakazanych rzeczy i letniej miłości. Książkomania ma rację, że o problemach współczesnej młodzieży powinno się pisać jak najwięcej, ale Maskame moim zdaniem poszła w zupełnie złym kierunku. I dodatkowo wyolbrzymiła sprawę, która nie ma racji bytu (chodzi mi o powiązania rodzinne Eden i Tylera). Tak więc pomysł na fabułę jest super, ale wykonanie niestety nie.

Książkomania: Powiązania rodzinne Eden i Tylera - uważam, że to nie wyolbrzymianie sprawy, tylko czysto moralna sprawa. Powszechnie wiadomo, że przybrane rodzeństwo nie ma racji bytu. W "Czy wspominałam, że Cię kocham?" w ogóle nie mamy żadnego powiązania rodzinnego, bo Eden i Tyler nie mają wspólnych rodziców, toteż nie mają żadnego powiązania krwi. Ale z punktu społecznego, moralnego, lokalnego, czy jak to tam nazwać, jest to po prostu, nie tyle może co zakazane, co hmm... źle się na to patrzy. Może młodszych pokoleń już tak nie razi ten fakt, ale dla starszych zawsze pozostaną przybranym rodzeństwem, bo przecież ich rodzice są małżeństwem i zawsze będzie krążyło pytanie "co ludzie powiedzą?". Sami bohaterowie mają świadomość tego, że mogą być razem, ale dla społeczeństwa zawsze ich miłość będzie niedopuszczalna. Myślę, że autorka to właśnie chciała pokazać, że w społeczności lokalnej zachowują się jeszcze pewne stereotypy, przesądy i jak trudno się sprzeciwić całemu światu. Także ja jestem zdania, że Maskame nie wyolbrzymia sprawy, tylko ukazuje ją w prawdziwym, realnym świetle.
Pomysł, jak i wykonanie fabuły jest dobre, nawet bardzo dobre. Już wspomniałam, że ukazuje ona problemy życia codziennego. Autorka skupiła się bardziej na tej "zakazanej" miłości, niż np. na relacjach ojciec-córka. Czy poszła w dobrym kierunku? Ja uważam, że TAK.

Irena: Co do powiązania rodzinnego Eden i Tylera zgodziłabym się z Tobą gdyby tych dwoje znało się od dziecka, było razem wychowywane. Wtedy nawet ja zauważyłabym tu zakazane uczucie, ale tak? Nawet w małej, lokalnej społeczności czepiać by się mogli ci, co nie mają co robić ze swoim życiem i plotki są ich jedyną rozrywką. Mamy inne czasy i nawet dorośli patrzą inaczej. Zwykłe czepialstwo, które byłoby zapewne w mniejszości. Po przeczytaniu książki przeprowadziłam nawet kilka rozmów ze starszymi osobami, które to potwierdziły. Bohaterowie się do tej pory nie znali, tylko wiedzieli o swoim istnieniu. To tak jakby dwoje obcych ludzi się spotkało.
Moim zdaniem ukazała tylko to jak nastolatkowie piją, ćpają, imprezują a dorośli nic z tym nie robią tylko sobie pogadają. Nie denerwowały mnie opisy ciągłych imprez i co się na nich dzieje, bo fakt, taka jest teraz rzeczywistość. Wkurzała mnie ignorancja dorosłych. Tak samo irytujące były opisy tego co kto nosił i wieczne wzmianki o conversach i zachowanie Eden. Chłopak każe jej, że tak powiem spadać a ona pcha się w jego życie. Jestem zdania, że jeśli ktoś tak intensywnie daje mi znaki, że mam zająć się swoim życiem to robię to.
I jeszcze jeśli chodzi o kontakty z ojcem, została zaproszona by naprawić ich relacje a kontakt kończy się na "dzień dobry", "dobranoc" i ochrzanie gdy coś narozrabia, nawet jeśli skupia się na "zakazanym" uczuciu ten wątek jest bardzo naciągany.

Książkomania: A ja będę trzymała się swojego zdania, że opinia społeczeństwa na ich miłość byłaby w realnym świecie dużą przeszkodą i dlatego autorka tak wyraźnie podkreśliła ten wątek. Owszem, gdyby wyjechali, może coś by to zmieniło, niemniej jednak zawsze w otoczeniu ich rodziny, chodziłyby plotki i pomówienia, że to jednak niemoralne.
Eden miała problem z samą sobą – była zakompleksiona. Rówieśnicy się z niej podśmiewywali, miała nadwagę i tym samym utraciła pewność siebie. Nic dziwnego, że jej zachowanie mogło być nieco inne. To, że były wzmianki o conversach, to akurat mnie nie dziwi – spotkałam się już z tym nie raz. A co do Tylera i jego postawy to już jest chyba najmniejszy powód, by się tego czepiać. Tayler ma problemy, traumę z przeszłości i jedyną drogą ucieczki jaką znalazł to otoczenie się murem, nałożenie maski twardziela i ucieczka w narkotyki. Czyż nie jest to znajome? Ile jest takich przypadków wśród młodzieży? Tysiące! Eden jako jedyna nie zraziła się jego ciągłym odpychaniem, zauważyła problem i się nie poddała. Jako jedyna! To akurat jest w tym wszystkim najlepsze, że mimo ciągłego odpychania miała tyle siły, by w końcu przedrzeć się przez mur Tylera i dotrzeć do niego. Może dlatego się w niej zakochał. Jako jedyna dostrzegła prawdziwego Tylera, a nie tego luzaka i twardziela, którego odgrywał. Nawet matka się w pewnym sensie już poddała, nie umiała pomóc własnemu dziecku. I to jest niestety przykre, jednak autorka bardziej skupiła się na relacjach Eden-Tyler, niż Tyler-matka, więc nie wiemy do końca, czy matka już całkiem zrezygnowała z syna. Głównym wątkiem jest tutaj Eden i Tyler, więc nie dziwi mnie, że inne są pomijane. W końcu to powieść new adult, a nie dramat. A New Adult ma do to siebie, że „jest ona z problemami, on z problemami i razem coś tam tworzą”.

Irena: Może to zależy od społeczeństwa w jakim się żyje, ich poglądów. Ja jednak będę obstawiać przy swoim, cały czas twierdzę, że w ich związku nie byłoby nic kontrowersyjnego. Ani nie łączą ich więzy krwi, ani nie są do siebie przywiązani pod względem siostra-brat. Nie ma tutaj podstaw do osądzania i wytykania palcem.
Nie czepiam się zachowania Eden całościowo, bo wiem, że życie z kompleksami nie jest łatwe, że to powoduje iż człowiek postępuje różnie. [SPOJLER]Oprócz tego, że w moim odczuciu była nachalna uwierał mi fakt iż nie miała większej siły woli by nie dopuścić do zdrady, nawet w takim niewinnym stopniu. Zwłaszcza, że "przyjaźniła" się z dziewczyną Tylera. [KONIEC SPOJLERA]
Wzmianki o conversach, co kto miał ubrane - rozumiem dbanie o detale, ale tutaj było tego dla mnie za dużo. Może to kwestia gustu, zainteresowań, ale te fragmenty mogłyby być pominięte/skrócone.
Autorka nie skupiła się na ich problemach tylko na tym jak od nich uciekają oboje. Jeśli by zrównoważyła ich etap dogadywania się z szerszym przedstawieniem traumatycznej przeszłości i mniejszą liczbą opisów imprez, które nic nie wnoszą byłoby o wiele lepiej. Książkomania opisała to przekonująco, mi w książce brakowało tego. Na pierwszy plan wysuwały się wieczne imprezy, narkotyki, wykroczenia, i akcentowanie niby pokrewieństwa. Nawet na New Adult jest zbyt powierzchowne, ale do dopracowania.

Książkomania: W kwestii relacji Eden-Tyler, a głównie ich pokrewieństwa chyba nie dojdziemy do porozumienia. Ja cały czas obstawiam przy swoim, że jednak to mało moralne dla społeczeństwa. [SPOJLER] Napisałaś o zdradzie - tutaj nie mam pretensji do Eden, że tak postąpiła. Tyler ją intrygował, ona jego również. Moment, chwila i puściły wszelkie granice. Pożądanie to wielka siła, a to, co zakazane najlepiej smakuje. Nie popieram zdrady, ale nadaje ona charakteru powieści. [KONIEC SPOJLERA]
Racja, ze oboje uciekają od swoich problemów i każdy ma na to inny sposób. Ale to właśnie te ucieczki ich do siebie zbliżają i pozwalają zrozumień się wzajemnie. Często w takich chwilach poznajemy prawdziwych przyjaciół, czy partnerów. Tutaj "znajomi" Tylera nie dostrzegali jego problemów, nawet jego dziewczyna nic nie widziała. owszem pobieżnie coś tam wiedzieli, ale nie starali się poznać prawdziwej przyczyny i mu pomóc. Natomiast "znajomi" Eden dodatkowo z niej szykanowali, co już w ogóle jest podłe.
Ja z chęcią przeczytam drugą część. Już nawet czeka u mnie na półce. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej niż przy debiucie.

Irena: Chyba nie dojdziemy, bo ja cały czas będę obstawiać przy swoim jeśli chodzi o ich pokrewieństwo.
[SPOJLER] Jestem uczulona na temat zdrady, chociaż tak jak piszesz, pożądanie to wielka siła, a związek Tylera był jaki był. Jednak Eden przez wzgląd na siebie, swoje samopoczucie powinna postąpić inaczej. [KONIEC SPOJLERA] 
Co do ucieczek masz racje, to ich zbliża, jak to w New Adult, w tym aspekcie autorka obrała dobry kierunek. Tylko za mało samego radzenia sobie było w książce (co może zmieni się w drugim tomie) tylko ucieczka. Prawdę mówiąc oboje mają "przyjaciół", którzy na te miano nie zasługują. Brak reakcji, szykanowanie... Żałuje, że Maskame nie skupiła się na tych ważnych wątkach, bo nie przekonuje mnie stwierdzenie, że New Adult więc musi być tylko o miłości, jej i jego problemach i jak się "docierają". New Adult jest o tym i o efektach, przemianach, czego tu mi brakuje. Tylko muszę dodać, że nie skreślam Maskame jako autorki, ma dobry pomysł tylko wykonanie trzeba dopracować i życzę jej by kolejne książki były dużo lepsze.

Książkomania: Czyli doszłyśmy do pewnego porozumienia. Maskame w kolejnych powieściach się trochę poprawi, dopracuje pewne wątki i wszystko będzie cacy :)
Trzymam za nią kciuki! :)

Pytanie: Autorka jest jeszcze młoda, co sądzicie o jej warsztacie pisarskim? Młody wiek, to raczej małe doświadczenie, co może się odbić stylu pisania, który może okazać się banalny, czy też wręcz płytki. Jak było w tym przypadku?

Książkomania: Akurat w tym przypadku mamy do czynienia z debiutem literackim, a więc zero porównywania do innych dzieł pisarza. Młody wiek akurat jest według mnie atutem. Wiąże się to z nowym, świeżym spojrzeniem na problemy. Sam temat może się wydawać banalny, ale na pewno nie płytki. W książce poruszane są ważne problemy i tematy, a młody wiek autorki sprawia, że mamy większe poczucie urzeczywistnienia.

Irena: Estelle Maskame pomimo młodego wieku potrafi pisać, książkę mimo wszystko czyta się szybko, a drugą połową książki dała mi nadzieje, że potknięcia z tej części zostaną wyprostowane. Kwestia doszlifowania warsztatu pisarskiego. Jednak językowo, stylistycznie nie mam zastrzeżeń. Z pewnością pokazuje temat z innego punktu widzenia i to jest fajne. Niestety mnie do siebie nie przekonała drogą, którą poszła.

Ja: Mnie akurat bliżej do stanowiska Książkomanii ;) "Czy wspominałam, że Cię kocham?" zawładnęło moim sercem, mimo, że może sam pomysł na książkę nie był jakiś oryginalny, książka całkowicie mnie pochłonęła i nie chciała wyjść z głowy, przez nią miałam ogromnego kaca książkowego i trudno było mi się zabrać za inne powieści. Jednak dziewczyny moim zdaniem podały naprawdę przekonujące argumenty :)

Jak Wam się podobała dyskusja? Może czytaliście już "Czy wspominałam, że cię kocham?" i możecie określić, czy bliżej Wam do stanowiska Ireny, czy Książkomanii? Jeśli nie czytaliście tej książki, która z dziewczyn przekonała Was bardziej? :)

sobota, 6 lutego 2016

Agnieszka Walczak - Chojecka - Dziewczyna z Ajutthai


Joanna pracuje w dużej firmie, pewnego dnia okazuje się, że nie wszyscy są tak przyjaźni jak mogłoby się wydawać, dziewczyna zostaje zwolniona. Joasia postanawia w końcu zmienić swoje życie, postanawia wyjechać do Tajlandii. Czy po tej podróży coś się zmieni w życiu Joanny?

Już niejednokrotnie wspominałam, że dobre książki leżą na mojej półce zbyt długo? Tak? No to tutaj kolejny tego przykład... "Dziewczyna z Ajjuthai" trochę się naczekała, ale w końcu po nią sięgnęłam i bardzo mi się spodobała! Powieść ta jest właściwie uzupełnionym, rozszerzonym debiutem autorki, nie mam porównania do poprzedniej wersji, ale ta jest naprawdę dobra. Podejrzewam, że poprawianie i uzupełnianie książki o coś nowego nie jest prostym zadaniem, jednak autorka stanęła na jego wysokości!

Przede wszystkim przedstawiona historia wydaje się być realna, co naprawdę w książkach lubię. Nie ma tu żadnych ubarwień dotyczących, często okrutnego świata korporacji. W książce autorka pokazuje, że czasem nawet to osoba, z którą wydaje Ci się jesteś w dobrych stosunkach, jest w stanie zrobić wiele, by przejąć lepsze stanowisko. Wszystko na co pracowałaś może w jednym momencie prysnąć jak bańka mydlana. Przykre to, ale jak sądzę, prawdziwe...
Trochę zabrakło mi tutaj rozszerzenia niektórych wydarzeń, wydawało mi się, że pewne zdarzenia były zbyt szybko rozwiązane, wszystko dzieje się szybko. Z jednej strony jest to plus, z drugiej, tak jak wspominałam, myślę, że można było to trochę poszerzyć. Sama fabuła jest jednak wciągająca, a pomysł umieszczenia fabuły w polskich górach, czy też poza granicami Polski, w Tajlandii jest naprawdę wspaniały!

Bohaterowie także są ciekawi, niektórych trudno nie polubić. Podobało mi się, że możemy obserwować jak Joanna zmienia się pod wpływem zwolnienia i jakie później dokonują się w niej przemiany, staje się dużo bardziej swobodna niż gdy pracowała w dużej firmie. Styl pisania autorki jest również bardzo plastyczny, a sama powieść skłania do pewnych refleksji, podobnie jak "Gdy zakwitną poziomki". Podoba mi się również okładka, która wydaje się bardzo klimatyczna, jednak rzadko się zdarza, by okładka książki Wydawnictwa Filia nie spodobała mi się. więc i w tym przypadku nie może być inaczej!

Powieść czyta się bardzo szybko. wystarczy kilka wolnych wieczorów, by przeczytać całość. Myślę, że naprawdę warto poświęcić jej uwagę. Interesująca fabuła, ciekawi bohaterowie, klimat Tajlandii... Czego chcieć więcej? Gorąco polecam Wam tę pozycję!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Autorce!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka