Niekończące się dyżury, praca w weekendy, a nawet w święta - tak wygląda życie lekarza, zwłaszcza tego młodego, który nie wykręci się jeszcze z pracy w święta, tego, który nie układa grafiku, czy też tego, który nie ma rodziny. Nawet jeśli miałby wolny pierwszy dzień świąt, to drugiego dnia prawdopodobnie już poszedłby do pracy. Adam Kay każde ze świąt spędził dyżurując w szpitalu i choć z pewnością miał wiele powodów do satysfakcji np. przyjmując porody, to nie zmienia to faktu jak bardzo wymęczająca to fizycznie i psychicznie praca, o czym pisze między wierszami.
Rzadko sięgam po reportaże, mimo, że przyciąga mnie ten gatunek. Zwykle jednak, choć chciałabym to choć trochę zmienić - po męczącym dniu łatwiej jest sięgnąć po kolejną obyczajówkę, niż po coś cięższego kalibru. Obie książki Adama Kaya są jednak reklamowane jako historie z dużą dawką humoru, a że tematyka medyczna mnie interesuje, to z chęcią sięgnęłam po drugą książkę Kaya - "Świąteczny dyżur". Trzeba przyznać, że książka rzeczywiście napisana jest z humorem i chociaż niestety nie zawsze on do mnie przemawiał, to czytało się ją bardzo szybko. Zresztą książka ta ma niecałe 200 stron, więc właściwie można przeczytać ją za jednym razem. Nie można autorowi odmówić lekkiego pióra mimo, że mierzył się z trudną tematyką. Znajdziemy tu historie stricte zabawne, ale też porażająco smutne, które zapamiętuje się dużo bardziej niż te humorystyczne i które skłaniają do naprawdę głębokich refleksji. Doceniam, że autor nie pozostawia nas samym sobie i tłumaczy trudniejsze kwestie medyczne.
Adam Kay w swojej pracy z pewnością wiele różnych sytuacji widział, a ja jako czytelniczka, czasem nie mogłam uwierzyć jakie rzeczy przychodzą ludziom do głowy! Autor z humorem i ironią doskonale odnajduje się w opisywaniu tych zdarzeń i idealnie je puentuje. Nie stara się (na szczęście) dodawać humoru sytuacjom, które wymagają powagi. Ostatecznie książka, mimo, że zabawna, jest dość gorzka w wymowie. Przeraża to, że brakuje lekarzy na oddziałach, jak pisze Kay - w święta ograniczają liczbę lekarzy do niezbędnego (bezpiecznego) minimum, tyle tylko, że niewiele się ono różni od codziennego stanu rzeczy. Lekarze są przepracowani, nie mają czasu na życie prywatne, co oczywiście skutkuje rozpadem związków, więzi z rodziną, przyjaciółmi. W "Będzie bolało" autor opisywał nawet, że zdarzyło mu się kiedyś zasnąć za kierownicą z przemęczenia po wielogodzinnym dyżurze ze sporą liczbą porodów. Personelu medycznego jest na tyle mało, że nie ma ich kto zastąpić, w książce znajdziemy sytuacje, gdy zarząd nie chciał udzielić urlopu stażystce z powodu śmierci jej dziadka. Straszna jest myśl, gdzie to wszystko zmierza.
Praca lekarza jest obarczona sporym wysiłkiem zarówno fizycznym, jak i psychicznym, mierzenie się z tak dużą liczbą trudnych przypadków musi się w końcu położyć się cieniem na psychice. Może nie była to tak zabawna książka jak bym chciała, ale mam wrażenie, że jest ważna (to samo tyczy się "Będzie bolało"), ujawnia bolesne oblicze służby zdrowia i skłania do refleksji. Medyczna tematyka chyba nigdy mi się nie znudzi, ale zarówno "Będzie bolało" jak i "Świąteczny dyżur" jak najbardziej mogę Wam polecić, może i nie uśmiejecie się do rozpuku, ale mam nadzieję, że tak jak ja, stwierdzicie, że warto było poświęcić czas dla tych książek.
Tę oraz inne nowości znajdziecie w Księgarni Tania Książka, której bardzo dziękuję za możliwość przeczytania "Świątecznego dyżuru"!
Mam zbyt dużo do czynienia z medycyną w życiu prywatnym, aby jeszcze mieć ochotę o niej czytać, więc na razie podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuńCzytałam Będzie bolało ale narazie nie mam chęci czytać tej książki... Tamta wydała mi się zamkniętą całością i było w niej o świętach też :)
OdpowiedzUsuńMam w domu Będzie bolało i jak mi się spodoba to zabieram się za kolejną :)
OdpowiedzUsuń